sobota, 4 kwietnia 2015

2. Zaraz tu umrę!

Prezentacja jednej z moich ulubionych drużyn zbliżała się wielkimi krokami. W czwartek zaraz po szkole pojechałam do domu.

- Chodź, zjesz coś chociaż. - wszedł do mojego pokoju tata.
- Nie teraz... Nie wiem, w co się mam ubrać. - jęknęłam. - Muszę jeszcze się ogarnąć, włosy wyprostować, bo wyglądają jak trzy światy. - mruknęłam.
- Nie wiesz, o której to się skończy, więc byłoby dobrze, żebyś zjadła chociaż trochę. - upierał się.
- Tato ja jestem teraz zbyt zajarana tą prezentacją, żeby teraz myśleć o jedzeniu! Ja zapomnę języka w gębie, gdy będę pytała Anastasiego o autograf! - spanikowałam i znowu wyrzuciłam wszystkie ciuchy z szafy.

- Nie zapomnij, że przed wyjściem masz posprzątać. - dodał, widząc moje poczynania.

Spojrzałam na niego szybko, ale już nie było go w drzwiach. Pokręciłam głową. Nie wiedziałam, w co się ubrać, a czasu było coraz to mniej. Postanowiłam szybko wyprostować włosy i się odświeżyć. Jak na złość moje włosy nie chciały ze mną współpracować. Jęknęłam głośno i zostawiłam to tak jak jest. Ubrałam się szybko w swoje ulubione szare rurki i żółtą bokserkę, po czym spakowałam wejściówkę i wszystkie inne potrzebne rzeczy.

- O której zamierzasz być w domu? - wyszła mama na korytarz.
- A ja tam wiem? - wzruszyłam ramionami. - Żebym jeszcze wiedziała, kiedy to się skończy, a nie licząc jeszcze kolejki na autografy. - dodałam.
- Do dwunastej masz być w domu.
- Będę dzwonić. - dodałam ubierając kurtkę, po czym wyszłam z mieszkania.

Byłam cholernie mocno podekscytowana tym wszystkim. W końcu uda mi się zobaczyć siatkarzy na żywo! To było coś niesamowitego. Wsiadłam w autobus, który dowiózł mnie do Dworca Głównego. Szybkim krokiem przeszłam pod tunelem i wyszłam do przystanku tramwajowego, gdzie musiałam poczekać chwilkę na jakikolwiek tramwaj, który przejeżdżał przez Stocznię, a tym tramwajem była ósemka. Wsiadłam drugimi drzwiami. Stwierdziłam, że na jeden przystanek nie opłaca mi się siadać, więc postałam te dwie minuty drogi tramwajem. Pod Europejskim Centrum Solidarności (dla mnie zardzewiałym blaszakiem) zbierali się ludzie. W oddali dostrzegłam fanklub Lotosu Trefla. To był znak, że byłam we właściwym miejscu, o właściwej porze. Poszłam pod główne wejście, gdzie zbierali się fani (w sumie fanki w większości). Niestety mimo średniej pogody i ziąbu jaki był na dworze, ochrona nie chciała wpuszczać do środka, chociażby po to, żeby się ogrzać.

- Ja pierdziele ile można czekać? - mruknęłam pod nosem.

Powoli zaczynałam wydeptywać dziury w podłodze, tak samo jak parę innych dziewczyn. Ochrona była jak zawsze nieogarnięta, w ogóle nie wiedzieli nic na temat prezentacji. Jeden gadał to, drugi to. Jeszcze na moim przykładzie pokazali, jak mają sprawdzać te wejściówki. Miałam lekki ubaw, bo facet na serio nie ogarniał sytuacji.

- Nie no zanim my tam wejdziemy, to zacznę korzenie wypuszczać. - powiedziałam nieco głośniej.
- No już powinni wpuszczać do środka. - odpowiedziała brunetka w kręconych włosach.
- No dokładnie. - odpowiedziałam i zaczęłyśmy rozmawiać na temat siatkówki.

Dość szybko znalazłyśmy wspólny język. Jak się okazało Agata (bo tak miała na imię), była też fanką Skry i Lotosu. Na sali, gdzie miała odbyć się prezentacja, usiadłyśmy obok siebie, strzeliłyśmy sobie pamiątkowe selfie. Non stop miałam mega zaciesz na twarzy. To było spełnienie marzeń. W końcu się zaczęło przedstawianie. Największe oklaski dostał Andrea Anastasi i Mateusz Mika, z racji tego, że zdobyli nieco ponad tydzień wcześniej mistrzostwo świata. Potem wszyscy pognali na hall, gdzie było wytyczone miejsce, w którym każdy fan będzie miał okazję do tego, żeby zdobyć autograf lub zdjęcie. I tu się zaczęła największa jazda.

- Jezu zaraz tu umrę! - powiedziałam głośno do Agaty, gdy fotoreporterzy zaczęli robić zdjęcia siatkarzom.
- Dlaczego? - usłyszałam pytanie, ale to zdecydowanie nie była Agata.

To był PIOTR GACEK. Mnie zamurowało na dobre dwie minuty.

- No bo... no bo to pierwszy raz jak mam okazję zobaczyć no was na żywo i to jest spełnienie marzeń dla mnie i jestem strasznie podekscytowana... - zaczęłam paplać trzy po trzy.
- Spokojnie. - zaśmiał się głośno. - Będzie dobrze.

Agata i inni co stali obok mnie się na mnie patrzyli, a ja sama nie dowierzałam temu co się dosłownie przed sekundą stało. Chwilę po tym podszedł do nas reporter z Radia Gdańsk.

- Mogę zadać pytanie?
- Jasne. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Jak oceniasz tegoroczną prezentację Lotosu Trefla? - spytał po chwili i podstawił mi dyktafon.
- Było świetnie! Pierwszy raz widziałam siatkarzy na żywo! Przyszłam specjalnie dla Andrei Anastasiego i Miki i jestem podekscytowana, że wszyscy są tak blisko mnie, na wyciągnięcie ręki. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Okej, dzięki. - uśmiechnął się i poszedł dalej.

Spojrzałam na Agatę, a ona na mnie i zaczęłyśmy się śmiać. Okej to pierwszy wywiad mam za sobą. Ten wieczór był niezapomniany.

- Ej a gdzie jest Andrea? - spytała brunetka.
- Tam z boku. - powiedziałam, kiedy się dobrze przyjrzałam. - Dawaj idziemy tam, dużo ludzi nie ma.

Po kilku sekundach stałyśmy w niewielkim tłumie i czekałyśmy cierpliwie, aż dostaniemy autograf. Oczywiście nie obyło się bez pamiątkowego selfie. Powiedziałam mu, że jestem jego fanką, na co się zaśmiał i przytulił mnie. Udało mi się jeszcze nagrać filmik z pozdrowieniami dla mojej koleżanki z klasy, która miała niedawno urodziny i też była fanką siatkówki. Około 21:00 wyszłyśmy z budynku szczęśliwe.

- No dobra, ja uciekam, bo niedługo mam SKM-kę do Gdyni.
- No spoko, to w którą stronę idziesz? - spytałam.
- Prosto. A ty?
- Ja na tramwaj czyli w lewo. - odpowiedziałam.
- No dobra. To do zobaczenia kiedyś na meczu. - uśmiechnęła się.

Przytuliłyśmy się i każda z nas poszła w swoją stronę. Oczywiście nie obyło się bez telefonu do mamy.

- Mamo! Mam zdjęcia prawie ze wszystkimi! Z Andreą Anastasim, Miką, Gackiem i resztą! - piszczałam do telefonu ucieszona ze łzami w oczach.
- Spokojnie oddychaj. - zaśmiała się. - Kiedy będziesz w domu?
- Nie wiem, czekam na tramwaj, tyle co się to skończyło, ale nie długo, za jakieś 40 minut chyba będę w domu. Jeeeeezu.
- No już, już. - zaśmiała się.

Po chwili rozmowy podjechał tramwaj i pokierowałam się do Dworca Głównego, a stamtąd autobusem pojechałam do domu. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. To był zdecydowanie najlepszy dzień w moim życiu.

1 komentarz:

  1. Super:) Zapowiada się ciekawie, a co z tego będzie to zobaczymy. Tymczasem zapraszam do siebie:) http://handballitsmywholelive.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń