niedziela, 17 lipca 2016

Rozdział 19: Jak możesz być taką hipokrytką?!

     Gdy tylko zobaczyłam wzrok, jakim moja mama obdarzała Włodarczyka, wiedziałam, że ma przechlapane. Nastała dość niezręczna cisza.

- No takiego obrotu spraw to ja się nie spodziewałem. - Odezwał się mój tata.
- Uwierz mi, nie było tego w planach. - odpowiedziałam  i blado się uśmiechnęłam.
- No w to nie wątpimy. - Usłyszałam Kamilę.
- Ale żeś nas nastraszyła.
- Wiem tato i przepraszam. - mruknęłam.
- Widzę, że masz nietypowego gościa. - Zaczęła moja mama. Widziałam, że dalej próbowała zabić Wojtka wzrokiem.
- Mamo, proszę. - Jęknęłam.
- Chciałabym jedynie wiedzieć, co on tu robi. - Powiedziała.
- Natalia, to nie czas i miejsce. - wtrącił mój tata.
- No  chyba sobie w tym momencie żartujesz? - Spiorunowała go wzrokiem. - Nie dość, że tak Dominikę potraktował, to jeszcze go bronisz?!
- MAMO! - krzyknęłam.
- Co mamo?! Co mamo?! Za mało łez wylałaś?! Mało się nacierpiałaś?!
- Natalia... - warknął mój tata.

Spojrzałam przepraszającym wzrokiem na Włodarczyka. Nagrabione miał to prawda, ale skoro topór wojenny zakopaliśmy, to nie było warto tego rozdrapywać.

- Chyba będzie lepiej, jak pójdę. - Stwierdził po chwili dość zmieszany.
- Wojtek... - Zaczęłam.
- Nic się nie stało. - wymusił uśmiech. - Trzymaj się. - dodał i wyszedł.

Spiorunowałam wzrokiem swoją rodzicielkę. Ciśnienie miałam chyba z 300.

- Co?- Spytała.
- Czy ty jak się ciebie prosi nie umiesz trzymać języka za zębami?!
- Nie miał prawa w ogóle tu być! Co on sobie wyobraża!?
- Nie no nie wytrzymam. - mruknęła moja przyjaciółka. - Dominika się z nim do cholery jasnej pogodziła! - Krzyknęła. - A po za tym Wojtek był jedną z osób, które jej pomogły! Rozumiem miał przechlapane, ale w tym wypadku należałoby się słowo dziękuję!
- Tato zabierz stąd mamę, bo zaraz nie wytrzymam. - Powiedziałam już tak wkurzona, że ledwo nad sobą panowałam. - Przeprosisz go przy najbliższej okazji.
- Żebym miała za co.
- MASZ! UWIERZ MI, ŻE MASZ! - wydarłam się. - Jak możesz być taką hipokrytką?! Mi mówisz, że jestem taka siaka i owaka, ale może pierw spójrz na siebie, a potem oceniaj innych!
- Hamuj ten język.
- Bo co?!
- Natalia, Dominika ma rację. Idziemy. - w trybie natychmiastowym zabrał moją mamę i opuścił salę.

Wypuściłam powietrze i opadłam na poduszkę. Spojrzałam na Kacpra i Kamilę.

- Grubo, nie powiem, że nie... - mruknął Piechocki.
- Moja mama prawie mnie wyprowadziła z równowagi. - jęknęłam.
- Domcia lepiej zadzwoń do Wojtka, co?
- Masz rację. Jezu tak mi wstyd za moją mamę. - odgarnęłam włosy z czoła. - Dzięki, że jej nagadałaś, bo ja bym chyba wyszła z siebie i stanęła obok.
- Nie ma za co, cisnęły mi się gorsze słowa na usta, ale się wyhamowałam. - mruknęła.

Wzięłam telefon do ręki i od razu wybrałam numer Wojtka.

- Halo? - odebrał po trzech sygnałach.
- Gdzie jesteś? - Spytałam.
- Własnie otwieram samochód.
- Wojtek, wróć tutaj...
- Wiesz co? Po tym jak twoja mama na mnie naskoczyła, to chyba podziękuję.
- Moich rodziców już nie ma. Wyprosiłam ich. - stwierdziłam.
- Serio? Dominika ja nie chcę, żebyś miała przeze mnie kłopoty.
- Szczerze grzeje mnie to. - stwierdziłam. - Nie powinna tak się zachować. Zachowała się tragicznie i jest mi tak za nią wstyd...
- Tobie nie musi być, nie przejmuj się, w sumie miała trochę racji.
- Ale ogarnęliśmy sytuację tak? Proszę...
- Podjadę samochodem.
- Dobra. - odpowiedziałam i się rozłączyłam się.

Spojrzałam na swoją przyjaciółkę.

- I?
- Podjedzie tu samochodem, ale jest już tak zniechęcony, że... W sumie się nie dziwię, bo ja bym się nie dała wołami zaciągnąć. - Stwierdziłam i odłożyłam telefon.
- Ale grunt, że przyjedzie. - powiedział Kacper. 

Potaknęłam delikatnie. Spojrzałam na telefon. Nie spodziewałam, że mama aż tak na niego naskoczy. Byłam tak zażenowana tą sytuacją, że to była jakaś masakra. Po 5 minutach zobaczyłam Włodarczyka w drzwiach. Pierw się upewnił, czy moich rodziców na sto procent nie ma, a potem dopiero dość niepewnie wszedł do środka.

- Hej. 
- Hej. - odpowiedziałam. - Wojtek ja cię przepraszam za moją mamę. - dodałam na wstępie. 
- Nic się nie stało, miała trochę racji. 
- Co nie zmienia faktu, że źle się zachowała. 
- Potwornie. - Dodała Kamila.
- Dokładnie. - potwierdziłam. 
- Spoko. Naprawdę, przynajmniej wiem, że mam nie wchodzić twojej mamie w drogę. - Zaśmiał się.
- Przez najbliższy czas tak będzie bezpieczniej dla ciebie. - Zawtórowałam mu. 

I tym sposobem chyba zażegnaliśmy cały problem. Znowu siedzieliśmy we czwórkę i rozmawialiśmy, śmialiśmy się i graliśmy w różne gry. Wtem zrobiła się 20:00. Wszedł mój tata do sali. Wojtek od razu się podniósł, tak samo Kacper.

- Dzień dobry. - powiedzieli grzecznie.
- Nie, nie. Siedźcie sobie. Przywiozłem tylko przekąski, owoce, picie no i ładowarkę i powerbanka. 
- Dzięki tato. - Uśmiechnęłam się.
- Jak się czujesz? - Spytał
- Powoli dochodzę do siebie. A jak mama? 
- Zła jak osa. Ale spokojnie, przejdzie jej, w końcu ją przegadamy. - machnął ręką. - A i Wojtek.
- Tak?
- Wiem, że tam z Dominiką coś nie poszło, pokłóciliście się czy coś nawywijałeś, ale przepraszam za zachowanie mojej żony, to było co najmniej chamskie. Należą się tobie podziękowania, jak i Kamili i koledze.
- Kacprowi. - Zaśmiałam się.
- Dziękuję za pomoc. Naprawdę to doceniam. - Dodał.
- Zrobiliśmy tylko to co było właściwe. - Odezwał się. - Nie ma za co dziękować. - dodał Włodarczyk.

Mimo wszystko mój tata podszedł do niego i podał rękę, którą Wojtek zaraz uścisnął, tak samo zrobił Kacper i Kamila. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Chociaż on zachował się tak jak należało.

- No dobrze, ja wam nie przeszkadzam już. Tylko nie siedźcie za długo, bo pielęgniarka powoli zaczyna ścigać, a jest dość wredna. - mruknął.
- Dobrze. Dzięki tato. - Powiedziałam.
- Do jutra. - pocałował mnie w czubek głowy i wyszedł z sali.
- Nie wiem jak was, ale mnie przeraziła ta gadanina o pielęgniarce. - Odezwał się Kacper, a my parsknęliśmy wszyscy śmiechem.
- Nie no wygrał. - Zaśmiał się Wojtek.
- Kacper, weź już nic nie mów. - Zaśmiała się Kamila.

Wtem weszła jak terminator pielęgniarka, o której wspomniał mój ojciec. Wszyscy na nią spojrzeliśmy z lekkim przerażeniem.

- Godziny odwiedzin minęły, zapraszam jutro. - odezwała się od niechcenia.
- No dobra Patka, to do zobaczenia jutro. - Uśmiechnęła się Kamila.

Przytuliła mnie mocno. Potem podszedł Piechocki i mnie wyściskał, a na sam koniec Włodarczyk. Po paru chwilach zostałam sama z pielęgniarką w sali. Sprawdziła kroplówkę i poszła. Wzięłam telefon do ręki. Obejrzałam całe my story na snapchacie.W końcu stwierdziłam, że jestem jednak senna i postanowiłam spróbować zasnąć. Jednak to się nie udało, bo mój mózg postanowił przewertować wszystkie wydarzenia z dnia dzisiejszego.
Czy on mówił poważnie, że chciałby, żeby kiedyś było między nami jak dawniej? Czy to był czysty kit? W sumie każdy zasługuje na drugą szansę... Matko Boska, Dominika, co ty sobie wyobrażasz... Kiedy będzie to kiedyś? Czy kiedykolwiek to się stanie... W sumie nie chcę zostać zraniona tak jak ostatnio... A po za tym przecież on gra na praktycznie drugim końcu Polski, więc tak się nie da. Do tego jeszcze może super hiper związek z siatkarzem, Boże Dominika skończ z tymi bajeczkami, przecież to się nigdy nie stanie. Ale w sumie, gdyby mu nie zależało to by go tu nie było, nie przyjechałby drugi raz do szpitala. No chyba że zrobił to dla świętego spokoju. Do cholery jasnej Dominika idź już spać! 



__________________________

Witam Was po przerwie... Nawet nie wiem jak się wytłumaczyć. Po prostu wena mnie kompletnie opuściła, a pozwoliła jedynie na to co jest powyżej. Bądźcie dla mnie wyrozumiałe proszę :(  
Mimo wszystko proszę o wasze opinie w komentarzach, znaczą dla mnie bardzo dużo :)
Do nastepnego :)