sobota, 27 lutego 2016

Rozdział 15: Fajny dzisiaj dzień.

Było zakończenie roku. Spóźniłam się na nie, ale na rozdanie świadectw w sali zdążyłam. Po przejrzeniu wszystkich ocen, stwierdziłam, że się postarałam. Nauką zabijałam wolny czas, żeby nie myśleć o Nim.
Wieści o tym całym cyrku rozniosły się bardzo szybko. A to za sprawą Kamili, która powiedziała wszystko Kacprowi, a ten całej reszcie. W sumie i tak się przenosił do Lubina, więc było mu wszystko jedno. Co nie zmieniło faktu, że przynajmniej raz dziennie próbował się ze mną skontaktować. Ja nie chciałam tego kontaktu. Byłam zbyt wściekła na niego za te kłamstwa, za mydlenie oczu.
Rozpoczął się najlepszy okres w roku każdego ucznia. Wakacje. Taaak to było coś, czego zdecydowanie potrzebowałam najbardziej. A w szczególności, gdy pogoda była wymarzona. Około 30 stopni, słońce, bezchmurne niebo. Z tego trzeba było korzystać. Umówiłam się z koleżanką z klasy i pojechałyśmy na plażę. Wybrałyśmy Stogi. Spodziewałyśmy się tłumu tam, ale to było nasze ulubione miejsce i do opalania i do kąpania, mimo że okolica byłą nieciekawa.

- I co niedługo na Opener'a? - spytałam uśmiechnięta.
- Jezu nie mogę się doczekać, to będzie coś wielkiego.
- Nasz pierwszy festiwal. - odpowiedziałam z uśmiechem. - Rozkładamy się bardziej przy wodzie jak znajdziemy miejsce, po środku, czy przy trawie? - spytałam.
- Nie wiem, byle coś szybko i blisko, bo piasek zaczyna parzyć i to nie na żarty! - Pisnęła.
- Ooo zaczęłam to odczuwać. Dawaj tutaj, jebać to. - Zaśmiałam się.

Szybko przebiegłyśmy kawałek i się rozłożyłyśmy. Zdjęłam szorty i bokserkę. Byłam w stroju kąpielowym już. Natalia po chwili zrobiła to samo. Nasmarowałyśmy się różnymi preparatami do opalania, żeby nie zjarać się na raczka.

- Idziemy zobaczyć wodę? - Spytałam.
- Pewnie! - Odpowiedziała z entuzjazmem.

Szybko pobiegłyśmy do wody. Była idealna! Zaczęłyśmy się chlapać i bawić. Od czasu do czasu zerkałyśmy na nasze rzeczy, żeby skontrolować, czy nikt podejrzany się nie kręci. Ale wszystko było w porządku.

Nieopodal było rozstawione boisko do siatkówki plażowej. Podeszłyśmy z ciekawości tam zobaczyć.

- O dziewczyny umiecie grać w siatkówkę? - Usłyszałyśmy jakiegoś chłopaka.
- No tak nawet. - Odpowiedziałam.
- A koleżanka?
- No też w miarę.
- A chcecie dołączyć? Mamy braki.

Spojrzałam na swoją kumpelę z uśmiechem. Ta parsknęła śmiechem.

- No dobra, zagramy, tylko przyniesiemy tu swoje rzeczy, więc dajcie nam chwilę.
- No spoko to czekamy. - Odpowiedział wysoki brunet.

Szybko poszłyśmy do naszego miejsca. W pośpiechu zebrałyśmy swoje manatki i poszłyśmy w umówione miejsce.

- Meldujemy się.
- O świetnie. Podajcie dziewczyny swoje imiona.
- Dominika.
- Natalia.
- Miło nam. - Podaliśmy sobie ręce. - Wojtek.

Westchnęłam głośno na wymówione imię i spojrzałam na Natalię. No Domcia masz szczęście do chłopaków z tym imieniem, pomyślałam

- To według jakich zasad gramy? - Spytałam,
- Gramy w sześcioosobowych drużynach. Granice boiska są wyznaczone. To w sumie na tyle. - Wzruszył ramionami.
- No dobra to z kim jesteśmy w drużynie? - Spytała moja kumpela.
- Ze mną, z Mateuszem - wskazał na drugiego chłopaka. - z Anią i Marcinem. - pokazał dwie ostatnie osoby.

Potaknęłyśmy i poszłyśmy za nimi na boisko. Mnie ustawili na środku pod siatką, a Natalię po mojej lewej. I zaczęła się gra. Powiem szczerze, że tak jak fajnie mi się grało z tymi ludźmi, tak z nikim innym. Co prawda było to dla funu, ale frajda z wygranej była ogromna. Byłyśmy z Natalią całe w piasku, ale byłyśmy wybawione, Nim się obejrzałyśmy, ściemniało się.

- Dobra my się będziemy powoli zwijać. - Powiedziała w końcu Natalia.
- Zmęczone? - Spytał Mateusz.
- Trochę. - Zaśmiałam się.
- No dobra. To dzięki wielkie za grę. Fajnie było.
- A zgadzam się. Było. - Uśmiechnęłyśmy się obie.

Poszłam ubrać szorty i bokserkę. Na to cienki sweterek. Kumpela podążyła moim tropem. Pożegnałyśmy się z ludźmi i poszłyśmy na tramwaj.

- Nie chcę nic mówić, ale już czuję tę naszą opaleniznę.
- Daj spokój, jak się jutro z bólu nie zesram to będzie cud. - Stwierdziłam.- Ale fajnie się grało.
- A jak się dogadywałaś z Wojtkiem? - Spytała.
- Daj spokój, usłyszałam to imię to mi się w kieszeni scyzoryk otworzył, którego nie mam. - spojrzałam na nią
- Widziałam twoją minę. Była bezcenna. A coś się odzywał?
- A nie wiem. - odpowiedziałam i wyjęłam telefon. - Wysłał esa, że chce się spotkać.
- Może spotkaj się z nim dla świętego spokoju.
- Niedoczekanie jego. Tu nie ma już czego zbierać. - stwierdziłam.
- Dobra popełnił prawdopodobnie największy błąd swojego życia.
- Daj spokój Natalia.
- Ale Domcia.
- Nie chce mieć z nim nic wspólnego dobra? - Spytałam.
- Nie za ostro jedziesz teraz? Okłamał cię, okej ,ale chce to naprawić, to powinnaś chociaż usłyszeć jego wersje wydarzeń.
- Kiedy ja nie mam ochoty jej słuchać. - Powiedziałam szczerze i na przystanku ubrałam trampki.
- Jak wolisz, ale coś czuję, że będziesz potem tego żałowała. Zaszalej trochę. Są wakacje, dziewczyno!
- To nie znaczy, że mam się bawić tak, żeby za dziewięć miesięcy szukać tatusia. - Odpowiedziałam.
- Wiesz, że nie o tym mówię.
- Wiem... Na razie po prostu staram się to przeboleć. - Usiadłam na ławce.
- Domcia... - westchnęła koleżanka.
- Ja wiem, że jak się z boku patrzy to łatwo powiedzieć, żeby ruszyć dalej, ale to nie jest takie proste. Nie dla mnie. Musiałam sobie cholera jasna zrobić nadzieje jak jakaś idiotka. - Jęknęłam.
- Dominika nie tylko ty zrobiłaś sobie nadzieję, ale i on Ci ją zrobił. I moim zdaniem to za to powinien w ryj od ciebie dostać raz a porządnie. - Stwierdziła. - A zapewne byłoby tak, że gdybyś go zobaczyła, to byś uroniła kilka łez, on by powiedział parę słówek i byś mu wybaczyła.
- Niedoczekanie jego. - Prychnęłam. - Dobra zależało mi na nim, ale bez przesady, serio myślisz, że aż taka słaba jestem?
- Trochę szybko cię omotał Domcia.
- Dzięki Bogu lub nie czar szybko prysł. - Mruknęłam pod nosem.
- Mówię ci, jakiś letni romansik ci nie zaszkodzi. I niech to będzie ktoś normalny, a nie pożal się Boże siatkarz. - Zaśmiała się i poklepała mnie po ramieniu.

Mimowolnie jej zawtórowałam. Ona miała rację. Nie mogłam rozpaczać z jego powodu. Nie aż tak. W końcu przyjechała ósemka i pojechałyśmy do Głównego. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Była 20:30.

- Jest w pół do dziewiątej. - powiedziałam zdziwiona.
- No co ty, ąz tak późno!? To nieźle nas tam wciągnęło.
- No - Zaśmiałam się cicho. - mamy o 21:00 autobus.
- A zdążymy?
- Jo 20 minut tylko się jedzie, więc na spokojnie.
- To pół biedy, ale wiesz co? Głodna jestem.
- Daj spokój już tyle wytrzymamy.
- Ale fajny dzisiaj dzień był, nie?
- No bardzo.- Zaśmiałąm się
- No w sumie. A co u Kamili?
- Szykuje plan zemsty na Włodarczyka razem z Kacprem i resztą. Pochłonęło ją to. - Zaśmiałam się.
 - Chyba trzyma się jednej kluczowej zasady.
- Jakiej? - Spytałam.
- Złamiesz mojej przyjaciółce serce, to złamię ci kark.
- A to tak. to jest złota zasada. - Zaśmiałam się. - e tam mi na zemście nie zależy jakoś specjalnie tak w sumie.
-Ale chyba Kamila nie zamierza mu podarować.
- To wiem. I chyba mogę się tylko domyślać co ona ma w planach. - Mruknęłam.

Po około dwudziestu minutach dojechałyśmy do Dworca Głównego. Poszłyśmy na przystanek autobusowy. Czekałyśmy około 10 minut na nasz autobus i pojechałyśmy do domu. Przejrzałam swojego intagrama. Nic się ciekawego na nim nie działo. Natalia wysiadła dwa przystanki przede mną.
Wysiadłam po kilku minutach na swoim przystanku i skierowałam się do swojego bloku. Nie lubiłam chodzić sama, gdy było już ciemno. Szczerze się bałam. Przed bramą zobaczyłam jakiś ciemny samochód. Weszłam dość niepewnie na swoją posesję i skierowałam się do swojej klatki. Zapaliłam światło.

- Hej sorki, że tak późno, ale zasiedziałyśmy się z Natalią na plaży.
- Tak myślałam. I co wyszalałyście się?
- No grałyśmy w siatkę z jakimiś przypadkowymi ludźmi. Fajnie było. Nawet bardzo. - Zaśmiałam się. - Ale nie chcę sobie wyobrażać, jak jutro będę kwiczała.
- Nie wyglądasz źle. Gdyby miało cię zjarać to już byś dawno była czerwona jak rak. - Stwierdziła mama. - W ogóle mamy gościa.
- O matko boska a kogo? - Spytałam zaskoczona.
- Czeka w salonie. Powiem ci mała, że jeśli o niego chodziło...
- No chyba sobie kurwa ze mnie jaja robicie. - powiedziałam zszokowana i szybko poszłam do salonu zanim mama zdążyła coś powiedzieć na moje słownictwo.  - WYNOŚ SIĘ Z MOJEGO DOMU.
- Domcia daj mi wytłumaczyć.
- W dupie mam twoje tłumaczenia! Jeśli do cholery jasnej myślałeś, że wyrwiesz sobie kolejną naiwną  laskę na wakacyjny romansik, to się grubo myliłeś! A teraz wypieprzaj! - niemalże krzyczałam ze łzami w oczach.

Ten bez słowa wstał. Spojrzałam na swoich rodziców. Patrzyli na nas z rozdziawionymi buziami. Posłałam morderczy wzrok na Włodarczyka.

- A byłabym zapomniała. - Powiedziałam, gdy go niemal siłą odprowadziłam do drzwi.

Spoliczkowałam go najmocniej jak tylko potrafiłam. Chłopak aż syknął.

- Więcej nie pokazuj mi się na oczy.  I dziękuję za spierdolenie jednego z najfajniejszych dni jakie miałam ostatnio. - dodałam i go wypchnęłam za drzwi.

Zamknęłam je na wszystkie spusty. Oparłam się o nie. Odgarnęłam wszystkie włosy z czoła. Po chwili moja rodzicielka do mnie podeszła. Spojrzałam na nią.

- Proszę nic nie mów, bo to w żadnym wypadku nie polepszy sprawy. - Wyszeptałam.
- Nie mam zamiaru. - odpowiedziała i pogłaskała mnie po ramieniu.

Nie wiadomo dlaczego uroniłam kilka łez. Patrzyłam się w jakiś punkt na ścianie. A był to taki fajny dzień.


______________________________________________

Hejka! Wiem, że minęło sporo czasu odkąd tu ostatnio coś dodawałam, ale miałam kompletny brak weny na cokolwiek. Mam nadzieję, że mi wybaczycie tę długą przerwę :(
Jak wam minęły ferie?
Ja właśnie je kończę i powiem szczerze, że nie chcę m i się tak iść do szkoły, że nie macie pojęcia :/
Mam nadzieję, że powyższa treść się Wam mimo wszystko spodobała i mam nadzieję, do szybkiego następnego! :)