wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 6: Czas zmian

To co się działo podczas meczu i po nim było nierealne. Przez następne dwa tygodnie gadałam tylko o tym. A podtrzymywał to fakt, że FACUNDO CONTE dodał mój i Kamili tweet do ulubionych, a na drugi odpisał! Mama nie miała pojęcia co mi jest, bo zaczęłam płakać i skakać ze szczęścia. Włączył mi się totalny fangirling. Nie sądziłam, że coś takiego kiedykolwiek będzie miało miejsce.
W sumie myślałam, że te dodawanie tweetów do ulubionych i tym podobne, to będzie jednorazowy wybryk a tu było tych incydentów więcej i więcej.
Moja czapa Miszcza dotarła do mnie w piątek. To było czekanie i czekanie, bo miałam nadzieję, że jeśli nie w środę to w czwartek przyjdzie, a tu nic. W końcu w piątek poczta przywiozła mi moje zamówienie. Od razu zrobiłam sobie w niej selfie i wysłałam Kamili, po czym wstawiłam na instagrama.
Mięły moje 18 urodziny, w końcu byłam pełnoletnia. Ten rok zapowiadał się naprawdę dobrze. Nie tylko ze względu na siatkówkę i te wszystkie mecze, ale też na znajomość i kontakt jaki nawiązałam z Kamilą. Bardzo szybko ta znajomość przerodziła się w przyjaźń. Byłyśmy niemal jak siostry. Rozmawiałyśmy ze sobą codziennie. Co lepsze, miałyśmy dosłownie takie same pasje, nie wliczając siatkówki.
Był marzec. Ze szkołą radziłam sobie coraz lepiej, zaczynałam miesięczne praktyki w hotelu. Ale czekał na mnie kolejny mecz skry.
Była sobota. Miałam wolne. Szykowałam się ponownie na mecz. Skra ponownie zawitała do Gdańska, więc nie było mowy, żebym nie poszła na Ergo i tego nie zobaczyła. Mama łagodnie stwierdziła, że mam pierdolca na punkcie siatkówki, ale tak było od podstawówki, więc to nie była dla mnie jakaś nowość. Skoro grała Skra to oznaczało, że Kamila też zawita na Ergo Arenę. Jednak nie udało się tak, żebyśmy miały koło siebie miejsca. Ja byłam w sektorze 115, a one w 101, czyli na przeciwko.
Tym razem one na mnie czekały trochę, bo korki oczywiście przy samym Sopocie były.

- Hej!- zawołałam, kiedy zobaczyłam Kamilę i jej koleżankę.
- Hej! - odpowiedziała z uśmiechem, po czym się przytuliłyśmy.- To jest Daria, moja koleżanka z klasy.
- Cześć - podałyśmy sobie ręce.

Nie poszłyśmy od razu na miejsca. Stałyśmy przy bandach, bo chciałyśmy jeszcze sobie porozmawiać.

- Ej ja chcę zdjęcie z Mielewskim.
- To mamy świetną okazję. - odezwałam się i wskazałam głową na pana Mielewskiego, który akurat wchodził na halę.
- Panie Mielewski możemy zdjęcie? - spytała Kamila szybko.
- Oczywiście! - odpowiedział z uśmiechem.

Do mnie należał zaszczyt robienia zdjęć.

- Ja taki nie umalowany. - zaśmiał się, na co wszystkie mu zawtórowałyśmy.
Kiedy każda z nas już miała z nim zdjęcie od razu je przejrzałyśmy. Wszystkie były świetne, a na moim akurat zamknął oczy.

- No ej - zaśmiałam się.
- Domi ma zawsze szczęście.
- Jak zawsze . - odpowiedziałam.

Potem poszłyśmy z powrotem tam, gdzie wcześniej stałyśmy. Zobaczyłyśmy, jak Andrea Anastasi rozmawia z Miguelem Falascą. Oczywiście, że chciałyśmy z nimi zdjęcia. To znaczy ja z Andreą miałam nawet dwa w tym dwa selfie, ale w końcu to mój ulubiony trener.
Kiedy skończył rozmawiać z trenerem Skry, od razu do nas podszedł z uśmiechem. To był tak pozytywny człowiek. Od razu zrobiłam dziewczynom zdjęcia. A potem Kamila zrobiła je mi. Podziękowałam grzecznie i kolejny raz obejrzałyśmy zdjęcia, które zrobiłyśmy.
W końcu siatkarze skry wyszli na parkiet! Nie spodziewałam się, że po raz drugi zobaczę swój ukochany klub na żywo. Od razu zaczęłam robić z dziewczynami zdjęcia i nagrywać filmiki. 
Zobaczyłam, że Wrona i Włodi non stop gadali, śmiali się  i co lepsze, co chwila patrzyli na nas. Taki przypadek, pomyślałam.

- Dobra ja chyba będę szła na swoje miejsce. - uśmiechnęłam się. 
- My chyba też.
- Będziemy sobie machać. - dodałam i poszłam na swój sektor. 

Skrzaty się zaczęły rozgrzewać, a ja non stop miałam snapchata włączonego i wysyłałam Kamili snapy. Gdy tak patrzyłam na Wojtka, to stwierdziłam, że on jest zawsze uśmiechnięty.
Wszyscy mieli nadzieję zobaczyć Michała Winiarskiego, ale niestety go nie było. A po ostatnim meczu z Sir Safety Perugią grał jak natchniony. Poszukałam informacji na ten temat i okazało się, że znowu odnowiła mu się kontuzja. 
Wkrótce nastąpiła prezentacja drużyn, ogłoszenie składów no i rozpoczęcie długo oczekiwanego pierwszego seta. 
Mecz zakończył się oczywiście wygraną PGE Skry. MVP został Mariusz Wlazły. Wtedy byłyśmy z dziewczynami już przy bandach. Cieszyłyśmy się i skakałyśmy ze szczęścia. Nagle podszedł do nas Wiceprezes Skry i zaczął nas przytulać i przybijać z nami piątki! To był dopiero szok! Spojrzałyśmy na siebie dość zaskoczone.
Doszło jednak do bardzo nieprzyjemnego incydentu. Trafił się nam taki ochroniarz, na którego żadna z nas w swoim życiu nie chciałaby trafić. Był strasznie chamski dla wszystkich kibiców. Tak zmieszał z błotem jedną dziewczynę, że aż się popłakała. I to właśnie przez niego nasza szansa na zrobienie sobie pamiątkowych zdjęć z siatkarzami i zdobycie autografów przepadła w tłumie.
Wyszłyśmy stamtąd przybite, ale najbardziej z nas chyba była Daria.

- Trochę słabo wyszło. - mruknęłam i spojrzałam na dziewczyny.
- Słabo? W mordę chciałam mu dać. - warknęła Kamila.
- Nie ty jedna. - dodała Daria.

Po paru minutach spacerowania ogarnęłyśmy pomysł, żeby pójść na tyły na autokary i to był kolejny złoty pomysł mojej przyjaciółki. Byłyśmy tam jako jedne z nielicznych. Czekałyśmy tam na siatkarzy Skry. W końcu zaczęli wychodzić po kolei. Z uśmiechami zaczęli rozdawać autografy i pozować do zdjęć. Nie wiedziałam, do kogo podchodzić, ale z dziewczynami szybko opanowałyśmy sytuację.
Najwięcej śmiechu miałyśmy, kiedy wyszedł Wrona w czapie Miszcza, którą ja też miałam na głowie. Kiedy poprosiłam go o zdjęcie z uśmiechem stanął i po chwili miałam piękną pamiątkę. Potem wyszli Karol z Włodarczykiem. Ten drugi spojrzał na mnie z uśmiechem. Myślałam, że mi serce stanie. Poszłam mimo wszystko do Karola z dziewczynami i zrobiłam im zdjęcia. Mi prawie uciekł.

- Karol jeszcze ze mną zdjęcie, prooooszę. - poprosiłam z uśmiechem.

On tak na mnie spojrzał i z uśmiechem powiedział.

- Dobrze, za czapę będzie.

Zaśmiałam się i podeszłam do niego, a Kamila mi zrobiła zdjęcie.

- Zagraliście świetny mecz. - dodałam.
- Dzięki, cześć. - pożegnał się, po czym poszedł do autokaru.

Zobaczyłam, że jeszcze Włodarczyk rozdawał autografy, więc do niego podeszłam. Ten od razu mnie dostrzegł i ponownie posłał mi uśmiech.

- Zdjęcie czy autograf?
- Najlepiej oba - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Robi się. - zaśmiał się i podpisał mój zeszyt i ustawił się do zdjęcia.

Po chwili miałam kolejną fotkę z nim.

- Dzięki. - powiedziałam dość nieśmiało, bo non stop obdarowywał mnie swoim uśmiechem i się na mnie patrzył.
- Nie ma za co. Podobał się mecz?
- I to jak. Chociaż było parę minusów.
- Jakich?
- No ty mało grałeś, nawet jeśli Marechal był do zmiany, bo mu nie szło za co. No i ten wredny kretyn, nazywający siebie osobą publiczną ochroniarz.
- Który?! - zapytał z powagą.
- Gdyby tu był, to bym go pokazała. - mruknęłam. - chyba cały szef tego. W życiu nie usłyszałam tylu wyzwisk na mnie, na moje przyjaciółki i na inne dziewczyny. Serio nawet żule nie są tacy chamscy. - dodałam.
- Patałach... To gdzie ja wtedy byłem?!
- W szatni. - zaśmiałam się.
- No tak. - mruknął i podrapał się po głowie.

Wtem usłyszeliśmy wołanie trenera.

- Muszę iść.
- To leć, niech nie czekają. - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.

Siatkarz oddał mi marker.

- To do zobaczenia na meczach.
- Ale w Gdańsku. - zaśmiałam się.
- Spoko. Cześć.
- Cześć. - odpowiedziałam i po chwili zostały tylko fanki.

Dziewczyny patrzyły się na mnie z takimi minami. Uśmiechnęłam się tępo i poszłyśmy. To był dla mnie istny szok. Gadałam sobie od tak z Wojtkiem, a inne nie. Czy to był przypadek? Nie wiedziałam, ale zapowiadał się czas zmian...