wtorek, 31 marca 2015

1. Jadę na prezentację Lotosu!

Po Mistrzostwach Świata czekałam z niecierpliwością na nadchodzący sezon Plus Ligi, a na prezentację Lotosu Trefla Gdańsk już w ogóle. Codziennie wchodziłam na stronę klubu, na Facebooka i wypatrywałam wiadomości o prezentacji, kiedy i gdzie miała być, ale nie było jeszcze żadnych wiadomości. Były tylko o zeszłorocznej, która była w Galerii Bałtyckiej (w której byłam w dzień prezentacji i miałabym okazję zobaczyć siatkarzy, ale niestety nie miałabym potem autobusu do domu). To było denerwujące.

- Dominika idź się trochę poucz, bo znowu będziesz jęczała, że dostałaś ocenę poniżej oczekiwań. - powiedziała mama, kiedy zobaczyła mnie przy komputerze.
- Oj mamo... - jęknęłam głośno. - Chodzi o prezentację Lotosu.
- Chodzi ci o nią o kilku dni. Nie sądzisz, że trochę twoje oceny są... Nienajlepsze?
- Jeeeezu. - westchnęłam głośno.

Poszłam z wielką niechęcią do torby i wyciągnęłam książki, po czym zaczęłam się faktycznie uczyć. Ale to nie trwało długo, bo jak nie na komputerze, to na telefonie non stop siedziałam, a miałam go przy sobie. Bardzo mnie rozpraszał, ale niestety musiałam się uczyć, bo przecież egzaminy zawodowe były za pasem, a przed nimi nauczyciele nie oszczędzali nas z klasówkami i kartkówkami właśnie z tego powodu. Mało kto ogarniał to wszystko, bo średnio w tygodniu było sześć sprawdzianów i trzy kartkówki, a sprawdzianów może być maksymalnie trzy... 
Około 18:00 skończyłam naukę i poszłam coś zjeść, bo przecież oprócz śniadania dzisiaj nic nie miałam czasu zjeść. Zrobiłam sobie musli z owocami i skonsumowałam. Na dworze robiło się powoli ciemno. Jesień zdecydowanie nie była moją ulubioną porą roku. Ciągle tylko deszcz, wiatr i temperatury nie przekraczające trzynastu stopni. 
Już nie miałam ani siły ani chęci na naukę. To była najgorsza czynność w calusieńkim życiu. No ale co zrobisz? Musiałam zacząć się uczyć, bo faktycznie moje oceny do szczytu marzeń nie należały, ale w sumie jakieś tragiczne też nie były. 
Czytałam jedno zdanie z zeszytu do organizacji pracy w hotelarstwie całą godzinę. Za nic nie mogłam się skupić, ani zacząć czytać tego cholerstwa ze zrozumieniem. Wkurzona odłożyłam wszystkie książki i zeszyty na bok.

- Walę to. - warknęłam i usiadłam z powrotem przed komputerem.

Zaczęłam przeglądać stare pliki na dysku. Znalazłam tam stare zdjęcia z koleżankami, zdjęcia z wakacji i tym podobne. Czasami łza się w oku zakręciła, bo jednak ta beztroska w dzieciństwie była i będzie najlepszą rzeczą w całym moim życiu. Nie martwiłam się, że nie znajdę przyjaciół, nie interesowały mnie żadne problemy związane z dorosłością. 
Gdy przejrzałam wszystko co możliwe, weszłam na stronę Lotosu i był nagłówek

- Aaaaa! - zaczęłam piszczeć. 

Niespełna parę sekund po moich piskach do mojego pokoju wparowała moja mama.

- Co się dzieje?! Pali się czy co?! - zasypała mnie pytaniami. - Dominisia miałaś się uczyć. - westchnęła, gdy mnie zobaczyła przed komputerem.

- Gdzie teraz nauka?! Mamo! Prezentacja Lotosu Trefla! W Europejskim Centrum Solidarności 2 października! Jadę tam! - zaczęłam się cieszyć.
- O której? - spytała rodzicielka.
- O... - zaczęłam czytać tekst. - 19. - odpowiedziałam po chwili.
- A ile to będzie trwało?
- Nie mam zielonego pojęcia. - wzruszyłam ramionami. 
- Następnego dnia jest szkoła. 
- Oj wiem i wstanę rano i pójdę, zobaczysz. Przecież będę dzwoniła, jak to się skończy. 
- No dobra. - westchnęła i poszła do siebie.

Zaczęłam skakać ze szczęścia. 

- Jadę na prezentację Lotosu! - szepnęłam do siebie i usiadłam z powrotem na krześle. 
Już nic nie mogło mi popsuć tego wieczoru. Absolutnie nic. 

*

W poniedziałek po szkole chciałam jechać po wejściówkę na to wydarzenie. Jednak to nie było takie proste.

- Ej dlaczego "Dwunastka" jedzie tędy? - spytała Natalia, moja koleżanka z klasy.
- Nie mam pojęcia. Ty patrz, teraz "Szóstka". No super nie gadajcie, że jest awaria jakiegoś tramwaju. - jęknęłam niezadowolona. 

Nie dość, że czekałyśmy z 15 minut, to jeszcze podjechał tramwaj cały przepełniony. 

- Dobra to ja jadę do ECS-u zobaczę jak z tymi wejściówkami... Tylko, żeby były. - mruknęłam.
- Na pewno będą, przecież tyle co weszły. 
- No w sumie. - szepnęłam.

Wysiadłam na Placu Solidarności i powędrowałam do budynku. Z zewnątrz nie wyglądał zbytnio korzystnie, bo wyglądał jak stary zardzewiały, wielki blaszak, ale za to wnętrze... zamurowało mnie, kiedy tam weszłam. Poczułam się jak jakiś obcy. 

- Dzień dobry. - podeszłam do informacji. - Czy są może wejściówki na prezentację Lotosu Trefla Gdańsk? - spytałam. 
- Nie ma. Rozeszły się jak świeże bułeczki. - odpowiedziała kobieta. 

To było dla mnie jak policzek. JAK TO NIE MA?!

- Aha... - tylko to z siebie na początku wydusiłam. - Dziękuję. Do widzenia. - dorzuciłam i wyszłam stamtąd.

O cholera jasna, pomyślałam. Szybko wsiadłam w pierwszy lepszy tramwaj, który dojeżdżał na Żabiankę, a że przez tę awarie jeździło ich o wiele więcej, to jeszcze lepiej. Postanowiłam jechać na granicę Gdańska i Sopotu do Ergo Areny. Po kilkudziesięciu minutach już byłam przed halą. Wchodzę do środka, a tam wszystkie kasy pozamykane. 

- To są chyba jakieś jaja. - jęknęłam głośno i wyszłam.

Wkurzona w ciągu 7 minut znalazłam się na Pomorskiej. Awaria nadal trwała, więc już nic nie jeździło. Utknęłam na Żabiance na dobre 40 minut, a autobus dosłownie zwiał mi sprzed nosa. Zaczęłam kląć pod nosem na czym świat stoi. Do tego popsuły mi się słuchawki. No już gorszego dnia to mieć nie mogłam. Zanim zdążyli podstawić komunikację zastępczą, to tramwaje podczas tej prawie 3-godzinnej awarii zaczęły z powrotem jeździć, więc pojechałam do Galerii Bałtyckiej. Jeżeli tam też nie będzie, to sobie pojechałam, pomyślałam już powoli sfrustrowana. Po około dwudziestu minutach wysiadłam przy galerii i niemal pobiegłam do Toys4Boys.

- Są może jeszcze wejściówki na prezentacje Lotosu Trefla? - spytałam z nadzieją. 
- Ile? - spytał mężczyzna.
- Jedna. - odpowiedziałam szybko. 
Wyjął ją i mi dał. Uśmiechnęłam się szeroko. 
- Proszę.
- Dziękuję bardzo. Do widzenia! - powiedziałam i poszłam. 

Oczywiście zrobiłam zdjęcie i wstawiłam na instagrama, na grupę. W końcu, pomyślałam uradowana. 
Po około 4 godzinach poszukiwań wróciłam zmęczona, ale szczęśliwa do domu. 

___________________________


Witajcie :)
Pierwszy rozdział dość łatwo, szybko i przyjemnie mi się pisało, ale moje wrażenie jest takie, że jest trochę krótki...
Mam nadzieję, że powyższy rozdział się Wam spodobał!
Bardzo na Was liczę, więc dajcie znać, co sądzicie :)
Buziaczki :*

poniedziałek, 30 marca 2015

Prolog

Oglądanie siatkówki już długo było moją pasją. Niestety NC+ nie oferował Polsatu Sport, ale za każdym razem, gdy jakiś mecz był na otwartym Polsacie, zawsze znajdowałam czas, żeby dopingować swoją drużynę. Nigdy jednak nie miałam okazji, by zasiąść na trybunach, założyć Biało-Czerwony szalik czy wianek na głowę i razem z całą halą odśpiewać Mazurka Dąbrowskiego. Czy coś z barwami lub logiem ulubionej drużyny.
zawsze korciło mnie, żeby pójść na mecz reprezentacji, czy Lotosu Trefla, bo akurat do Ergo Areny daleko nie mam. Jednak zawsze było jakieś ale. A to byłam nieletnia i rodzice nie chcieli mnie puścić, a to było za późno. Kiedy chciałam iść na mecz Ligi Światowej Polska-Argentyna i chciałam kupić już bilet, okazało się, że biletów już nie ma. Potem okazało się, że się przeprowadzam na jakąś wioskę. Wtedy już w ogóle nie było opcji, żeby iść nawet pod Ergo. Byłam szczerze załamana. 
W następnym sezonie przysięgałam sobie, że pójdę chociaż na jeden mecz Lotosu, Skry czy Resovii. Problemem stał się jednak dojazd. Na moją wieś nie dojeżdżały linie nocne, ani nawet wieczorne. Ostatni autobus był o 22:30. To była kompletna porażka. Kiedy już faktycznie był mecz, na który mogłam iść i był o normalnej godzinie popołudniowej, dzień wcześniej zerwał się okropny huragan i nie poszłam do szkoły, bo nic do mnie nie jechało, a ode mnie już w ogóle, bo główna droga szła przez las. To brzmi jak jakiś kiepski kawał, ale to prawda. Miałam okropnego pecha, jeśli chodzi o pójście na jakikolwiek mecz czy spotkanie z siatkarzami. 
Po czternastu miesiącach męki na tej wsi przeprowadziłam się z rodzicami z powrotem do Gdańska. To oznaczało jedno. W końcu będę mogła chodzić na mecze! 

_____________________________

Cześć wszystkim!
Witam na moim nowym blogu. Minęło dość sporo czasu odkąd coś publikowałam. Powyżej macie prolog. Dość krótki, ale myślę, że treściwy :)
Mam nadzieję, że przypadł on do gustu :*
Buziaki!

niedziela, 29 marca 2015

Bohaterowie

Dominika Szafraniec - 19-letnia, dziewczyna z Gdańska, chodzi do technikum hotelarskiego, dobrze się uczy, jest wielką fanką siatkówki, a w szczególności klubów jak: Lotos Trefl Gdańsk, PGE Skry Bełchatów i Asseco Resovii Rzeszów
Kamila Maćkowiak - 18 letnia dziewczyna z Grudziądza, zagorzała fanka siatkówki w tym PGE Skry Bełchatów
Siatkarze Lotosu Trefla Gdańsk 
Siatkarze PGE Skry Bełchatów 
Siatkarze Asseco Resovii Rzeszów
Epizodyczne role:

- rodzice Dominiki - Natalia i Tomasz Szafraniec

Powitanie

Hej wszystkim :)
Witam na moim blogu. Postanowiłam jeszcze raz spróbować swoich sił i znowu zacząć pisać opowiadanie. Stało się to przez bloga mojej najlepszej kumpeli. I za to chciałabym jej podziękować. Mam nadzieję, że rozdziały, które będę publikowała wam się spodobają!