wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział 4: MUSZĘ iść na ten mecz!

Po pierwszym meczu zostały już tylko świetne wspomnienia, parę filmików i zdjęć, ale trzeba było żyć dalej. Mecze meczami, ale szkoła też była, więc nie mogłam sobie na za dużo pozwolić. Byłam tylko na meczu z AZS-em Politechniką Warszawską, gdzie Gdańszczanie wygrali 3:2, z Cerradem Czarnymi Radom, gdzie Lotos rozgromił ich 3:0 no i po Nowym Roku wpadłam na mecz z Transferem Bydgoszcz, gdzie Gdańsk wygrał 3:2.
Ten semestr był wyjątkowo krótki, a jeszcze były praktyki w drugim. Nauczyciele dosłownie nie dawali nam przed nimi żyć. Sprawdzian gonił sprawdzian, kartkówka kartkówkę, do tego jeszcze jakieś prace stylistyczne i inne na polski. To był istny horror.

- Dominika masz zrobioną pracę domową? - spytała nauczycielka. 

Szybko się zerwałam z ławki i spojrzałam z taką miną "O co chodzi?!" na wszystkich w mojej grupie od niemieckiego. Natalia mi szepnęła na ucho po chwili, że były aż dwie strony w ćwiczeniach. Zamurowało mnie. Spojrzałam z nietęgą miną na panią.

- No bo wie pani... - zaczęłam cicho. - Nie miałam zbytnio czasu. - dopowiedziałam. 
- No wiesz co Dominika? - spiorunowała mnie wzrokiem. - Wszyscy mają czas w tej grupie, tylko nie ty. Co się z tobą dzieje? 
- Nic się nie dzieje! Po prostu nie mam czasu na wszystko. Myśli pani, że jak siedemnastu czy osiemnastu nauczycieli się skrzyknie na jeden tydzień ze sprawdzianami, kartkówkami i pytaniem, to jest tak łatwo się na to wszystko nauczyć? - spytałam. 
- No ale tylko ty pracy domowej nie masz.
- Boże niech już mi wstawi pani tą jedynkę i będzie spokój... Jezu. - mruknęłam pod nosem. 

I od tego dnia miałam u niej szczególnie przerąbane. Nie dość, że dostałam jedynkę, to jeszcze uwagę do dziennika. Marzyłam o takim dniu. 
Wyszłam z sali tak zdenerwowana. Nauczyciele nie potrafili tego pojąć, że my robotami nie jesteśmy i nie wyrobimy ze wszystkim na pstryknięcie palca. 
Ten dzień w szkole był bardzo ciężki. Nie miałam już siły absolutnie na nic. Wróciłam do domu zmordowana gorzej jak po trzech WF-ach pod rząd. Na szczęście rodziców nie było. Rzuciłam torbę na fotel, zdjęłam buty i kurtkę, po czym poszłam do swojego pokoju. Z niecierpliwością czekałam na wiadomości o biletach na mecz z PGE Skrą Bełchatów - drużyną, której jestem kibicem od podstawówki. 
Weszłam na stronę klubu i zaczęłam szukać informacji. Niestety żadnych nie znalazłam, więc powędrowałam na Facebooka, gdzie było większe prawdopodobieństwo, że coś będzie na ten temat. To był strzał w dziesiątkę! Bilety wchodziły do sprzedaży 21 stycznia! Czyli dosłownie za dwa dni! 

- Ja MUSZĘ iść na ten mecz! - powiedziałam na głos. 

Wiedziałam, że to będzie arcyważny mecz. Nie tylko dlatego, że był 4 lutego - dosłownie tydzień przed moimi urodzinami. Po raz pierwszy miałam okazję do zobaczenia mojej kochanej Skry na żywo!

*

W końcu nadszedł wyczekany dzień sprzedaży biletów! Rodzice byli tak kochani, że dali mi pieniądze na ten wyczekany bilet w ramach prezentu urodzinowego. Niestety godzina była nieciekawa, bo 11:00, a nie mogłam urwać się ze szkoły tak wcześnie. Maksymalnie z dwóch wf-ów i tylko tyle. Kiedy angielski zawodowy się skończył dosłownie wybiegłam z sali, potem ze szkoły i pojechałam do Głównego do Empiku, bo pisali na stronie, że w salonach można też kupić. Pomyślałam sobie No dobra skoro można w Empiku to szybko skoczę i pojadę prosto do domu, bo w sumie po drodze. Ale tak nie było. Dziewczyna nie wiedziała w ogóle o co chodzi, po czym powiedziała, że w ogóle nie prowadzą sprzedaży takowych biletów. Wkurzona wyszłam stamtąd. 
Sprawdziłam w internecie, ile już sprzedali. Załamała mnie ilość wyprzedanych miejsc. Szybko pobiegłam na tramwaj w stronę Wrzeszcza. Jak na złość musiałam czekać około sześciu minut (które się niemiłosiernie ciągnęły) na "Dwunastkę".  Kiedy w końcu raczyła przyjechać pojechałam na Jaśkową Dolinę do dobrze mi znanego już Sklepu Koszykarza. Wiedziałam, że tam na sto procent sprzedają bilety na mecze Lotosu Trefla, więc nie musiałam się o to kompletnie martwić. 

- Dzień dobry. - przywitał mnie ekspedient. 
- Dzień dobry. - odpowiedziałam grzecznie. - chciałabym kupić bilet na mecz Lotosu Trefla ze Skrą Bełchatów. 
- Dobrze. Proszę podejść, wybrać sobie miejsca. - powiedział, po czym ja podeszłam. - Proszę wybrać kondygnację.
- Pierwsza. 
- Z nią może być ciężko, ale może jakieś miejsca jeszcze zostały. - spojrzał na mnie ukradkiem i włączył daną kondygnację.

Wiadomo było od razu, że najlepsze sektory, czyli 116, 115, 114, 113, 112 i tym podobne zostały już dawno wyprzedane. Moje serce non stop przyspieszało z nerwów. 

- Sektor 101? - spytał.
- Pokaże pan? - poprosiłam 
- Proszę. - przepuścił mnie, żebym spojrzała na miejsca. 
- Może to miejsce pierwsze w szóstym rzędzie? 
- Normalny, ulgowy? 
- Ulgowy. - odpowiedziałam, po czym wróciłam na "swoją" stronę lady. 

Po paru chwilach zapłaciłam 20 złotych za bilet i miałam go w ręce. Wtedy kamień spadł mi z serca. nie dość, że udało mi się kupić bilet, to jeszcze miałam nie najgorsze miejsca.
Kiedy wsiadłam już do tramwaju, żeby dostać się z powrotem do Głównego, usiadłam sobie wygodnie na "czwórce", wyciągnęłam bilet z książki i oczywiście zrobiłam mu zdjęcie:


które zaraz poszło na instagrama z podpisem "Zapowiadają się najlepsze urodziny!" i masą hashtagów. Tego dnia też do sprzedaży wchodziły bilety na mecz z Jastrzębskim Węglem, na który też chciałam iść, ale wiadomo, że nie na wszystko ma się pieniądze. 

Mimo wszystko wróciłam do domu bardzo szczęśliwa z powodu, że jedno z moich największych marzeń w końcu się spełni.

- I co masz ten bilet? - spytała mama, kiedy tylko przekroczyłam próg mieszkania. 
- Nooooo. - odpowiedziałam z szatańskim uśmiechem i zaraz jej go pokazałam.
- Na biurku masz jeszcze 20 złotych. - oznajmiła, krótko. 
- Dzięki. - odpowiedziałam nieco zdziwiona, bo rzadko kiedy dostawałam jakąkolwiek kasę od swoich rodziców. 
Poszłam do swojego pokoju z lekkim uśmiechem na twarzy. To znaczyło jedno. JUTRO IDĘ PO BILET NA JASTRZĘBSKI!
Od momentu wstawienia zdjęcia na Instagrama, odezwała się do mnie dziewczyna- Kamila, z którą wcześniej w sumie znałam czy kojarzyłam z grupy o naszym ulubionym zespole. Jak się okazało, akurat obok mnie zwolniło się miejsce i siedziałyśmy obok siebie! Tym bardziej byłam szczęśliwa, bo chodzenie samej na mecz nigdy nie jest fajne. Tym bardziej nie mogłam doczekać się tego meczu! 

Liebster Award 2

Za nominację chciałabym podziękować Paulinie (czekaj do majówki, to wyprowadzę twoje jedynki na spacer XD) :)

Pytania od niej:
1) Od jak dawna interesujesz się siatkówką?
Od podstawówki 
2) Twój ulubiony siatkarz i dlaczego?
Zdecydowanie Krzysiu Ignaczak, ponieważ jest zawsze sobą i daje z siebie wszystko i ma bardzo interesującą osobowość :D
3) Co popchnęło cię aby zacząć pisać opowiadanie?
Paulina xD
4) Ulubiony przedmiot w szkole?
Angielski i niemiecki 
5) Byłaś na jakimś meczu?
Oj i to wielu :) Chodzę głównie na mecze Lotosu Trefla, a byłam jak grali oczywiście na Ergo Arenie z Zaksą, AZS-em Politechniką Warszawską, Cerradem Czarnymi, Transferem Bydgoszcz dwukrotnie, Jastrzębskim Węglem, Skrą Bełchatów trzykrotnie i teraz w niedzielę na finale Pucharu Polski :)
6) Zabawna historia z twojego życia.
To była podstawówka. Poszliśmy z klasą do teatru. Kiedy oddaliśmy już kurtki, na przeciwko było (według mnie) przejście na salę. To poszłam tam pewnym krokiem. Jak przygrzałam w to lustro całą sobą to spojrzałam na dół lustra niczego jeszcze nie świadoma, bo myślałam, że się z kimś zderzyłam i powiedziałam "O przepraszam bardzo". Dopiero wtedy zorientowałam się, że zderzyłam się z lustrem i powiedziałam przepraszam do własnego odbicia XDD
7)Ile masz lat?
18
8)Ulubiony portal społecznościowy?
Zdecydowanie Instagram, Twitter i Facebook :D
9) Ulubiony klub siatkarski?
PGE Skra Bełchatów :)
10) Ulubiony trener?
Andrea Anastasi :D
11) Z kim chodzisz na mecze?
Z Pauliną xDDD 


Dalszych blogów nie nominuję, bo nie czytam wielu, jeszcze raz dziękuję za nominację :*



poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Liebster Award

Na początek chciałabym podziękować za nominację I'm a Princess szczypiorek. Powiem szczerze, że jestem bardzo zaskoczona tymi nominacjami, bo nie spodziewałam się, że komukolwiek spodoba się mój blog, a tym bardziej, że ktoś mnie nominuje :)

Liebster Award jest nominacją, w której nominuje się blogi, które uważamy za dobre i z chęcią czytamy. Odpowiada się na 11 zadanych przez nominującego pytań, a potem tyle samo pytań zadaje się nominowanym przez nas blogom oraz je się informuje ( i powiem szczerze, że niem czy dam radę znaleźć taką ilość blogów do nominacji, a raczej będzie tylko jeden).

Na początek pytania od I'm a Princess:

1.       Jak zaczęła się Twoja historia z pisaniem?
W sumie nie wiem. Kiedyś pisałam sobie tak "do szuflady" i w końcu pod namową koleżanki zaczęłam pisać własnego bloga i mi się to spodobało i tak "siedzę" w tym biznesie :)
2.       Ulubiony klub siatkarski?
PGE Skra Bełchatów :)
3.       Co jest Twoją pasją i dlaczego?
Moją pasją jest siatkówka, ponieważ od podstawówki już pokazywała, że ten sport łączy ludzi, uczy współpracy, komunikacji, szacunku i innych bardzo ważnych wartości 
4.       Jak sądzisz: wyróżniasz się z tłumu w jakiś sposób?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam powiem szczerze, ale chyba nie :D
5.       Jakie masz najlepsze wspomnienie z wakacji?
Wesele mojego wujka z zeszłego roku ;)
6.       Ulubiony zespół/wykonawca?
Ed Sheeran, The Neighbourhood, Years&Years 
7.       Co Cię najbardziej denerwuje?
Kiedy osoba nie potrafi być szczera i udaje kogoś kim nie jest
8.       Co zazwyczaj robisz w deszczową pogodę?
Biorę gitarę, kostkę i zeszyt i sobie komponuję :)
9.       Co chciałabyś robić w przyszłości? Wyjaśnij dlaczego akurat to.
Na pewno chciałabym zostać piosenkarką lub robić coś związanego z muzyką, ponieważ to jest podobnie jak siatkówka moja ucieczka od wszystkiego :)
10.   Którego z siatkarzy chciałabyś kiedyś spotkać? Uzasadnij wybór.
Chciałabym spotkać Krzyśka Ignaczaka, ponieważ jest to wielki człowiek o wielkim sercu, jest bardzo pozytywny, zawsze daje 100% siebie na boisku i jest śmieszny :)
11.   Kto jest Twoim autorytetem?
Polscy siatkarze :) 

Pytania od szczypiorka :)

1. Dlaczego piszesz bloga?
Piszę bloga, ponieważ jest to jedno z zajęć, które lubię :)
2.Trenujesz siatkówkę? Albo inny sport? Dlaczego?
Nie trenuję niestety żadnego ze sportów, a bardzo żałuję...
3. Kto jest twoim autorytetem?
Polscy siatkarze :)
4. Jaki jest twój ulubiony siatkarz?
Krzysiu Ignaczak, bo ma poczucie humoru, jest świetnym libero i mogłabym tak pisać i pisać :)
5. Jaki klub jest ci najbliższy?
Jeśli chodzi o odległość to Lotos Trelf Gdańsk, a duchowo i w ogóle to PGE Skra Bełchatów już od dzieciństwa! :)
6.Jakie jest twoje wymarzone miejsce na wakacje?
Chorwacja i te sprawy :D
7. Jaka jest twoja ulubiona piosenka?
Soldier - Gavin DeGraw
8. Jaka jest twoja ulubiona książka?
Wszystkie części Harrego Pottera :)
9.Jakie jest twoje największe marzenie?
Znać osobiście jakiegoś siatkarza :D 
10. Jaki jest twój ulubiony kolor?
Szary :)
11. Ile masz lat?
18 :)



Jeszcze raz dziękuję za nominację! :)


Ja nominuję:

http://okiemdziewczynysiatkarza.blogspot.com

Pytania ode mnie:

1. Jaki jest Twój ulubiony klub i dlaczego?
2. Najlepsze wspomnienia z meczu?
3. Dlaczego zaczęłaś pisać bloga?
4. Gdybyś mogła spełnićjedno marzenie, co to by było?
5. Co jest twoją motywacją do pisania bloga? 
6. Ile masz lat?
7. Gdybyś mogła mieć jedną supermoc, co to by było?
8. Kto jest twoim autorytetem i dlaczego?
9. Myślisz o założeniu kolejnego bloga? 
10. Jakiej cechy nienawidzisz u drugiej osoby?
11. Twój ulubiony siatkarz/siatkarka? 






wtorek, 7 kwietnia 2015

3. Pierwszy mecz.

Po prezentacji Lotosu Trefla wiedziałam już w stu procentach, że na swój pierwszy mecz pójdę niedługo. To mnie naładowało pozytywną energią. Tym pierwszym meczem okazał się być mecz Lotos Trefl - Zaksa Kędzierzyn Koźle. Niestety na mecz inaugurujący nie mogłam iść, dlatego postanowiłam, że tym pierwszym meczem będzie mecz II kolejki PlusLigi.
W niedzielę zaraz po tym jak wstałam, pojechałam do Galerii Bałtyckiej do Toys4Boys, żeby kupić bilet. Wszystko zapowiadało się dobrze, gdyby nie to, że po dziesięciu minutach czekania, aż włączy się strona, mężczyzna powiedział mi, że niestety nie da rady, bo sprzęt nie chciał z nim współpracować.
Wtedy szybko wyszłam z molochu i pokierowałam się na przystanek tramwajowy. Przecież niedaleko był Manhattan. Wsiadłam w pierwszy lepszy tramwaj i po paru minutach byłam już na Jaśkowej Dolinie. Orientacyjnie pojechałam ruchomymi schodami na pierwsze piętro i bingo! Znalazłam Sklep Koszykarza. Szybko tam popędziłam, jakby ktoś mnie gonił.

- Dzień dobry. - powiedział ekspedient.
- Dzień dobry, ja bym chciała mecz na bilet Lotosu Trefla i Zaksy Kędzierzyna Koźle. . - powiedziałam niczym z automatu.

On na mnie spojrzał z takim uśmiechem. Dopiero po tym zorientowałam się, jaką głupotę palnęłam. Boże Szafraniec, ty idiotko, pomyślałam. Zaśmiałam się nerwowo.

- Yyy... znaczy się bilet na mecz. - poprawiłam się.
- Może od razu tez wynik? - zaśmiał się.
- Obejdzie się. - odpowiedziałam.

Myślałam, że zapadnę się po ziemię. Widać było, że ekspedienci mieli ze mnie niezłą bekę. Miałam nadzieję, że moje miejsca jeszcze były. Kiedy jeden z nich kazał mi wybrać sobie kondygnację i miejsca, zauważyłam, że moje miejsce było. Szybko je wybrałam i po paru chwilach miałam bilet w rękach. Pożegnałam się grzecznie i opuściłam sklep, a następnie centrum handlowe.

*

W szkole cały czas myślałam i rozmawiałam z koleżankami o tym meczu. Byłam tak podekscytowana, że o niczym innym nie potrafiłam rozmawiać. Czas do piątku upłynął bardzo szybko. Nie jechałam do domu po szkole, tylko pojechałam do wujka, który mieszkał nieco ponad 5 minut drogi od Ergo Areny. Wjechałam windą na dziesiąte piętro. 

- Cześć młoda. - przywitał mnie, gdy otworzył drzwi.
- Cześć. - uśmiechnęłam się szeroko. - Ooo i Asia jest. - uśmiechnęłam się szeroko.

Zdjęłam buty i kurtkę, po czym poszłam do salonu. Oczywiście się nie obyło bez pytań typu " Jak tam w szkole?"
Mecz zaczynał się o 17:00, więc dużo czasu nie zostało. 

- Zjesz obiad? - spytała. 
- Nie, nie dziękuję, nie chcę zawracać głowy. - zaśmiałam się. - A po za tym i tak za parę minut muszę wychodzić. 
- A na którą jest mecz? 
- Na 17:00. - odpowiedziałam. 
- No to faktycznie, to chociaż zjedz sobie banana, Mariano zrobi Ci kanapki i herbatę. - powiedziała z uśmiechem.
- Naprawdę. 
- Dominika nawet nie dyskutuj, potem mama powie, że cię głodzimy. - zaśmiał się wujek. 

Z nim zawsze miałam dobre kontakty. Kiedy poprosiłam o jedną kanapkę, żeby nie było, zrobił mi cztery, do tego miałam zjeść banana i wypić herbatę. 

- Gdzie ja to pomieszczę?! - zaśmiałam się.
- To wszystko z talerza ma zginąć. - powiedział z powagą. 

Spojrzałam na niego z lekkim przerażeniem. On nie żartował. Zdołałam zjeść tylko dwie kanapki, tego banana no i wypiłam herbatę. Cudem udało mi się wyjść stamtąd. Prawie się kulałam. 

Ogarnęłam sobie skrót, którym w miarę sprawnie przeszłam. Sporo ludzi szło i za mną i przede mną. Czułam stado motylków w brzuchu. Kiedy weszłam do Ergo, oczywiście sprawdzili bilet, torebkę i w końcu mogłam wejść na halę. Miałam miejsce w sektorze 115, rzędzie I, a miejsce 6. Goście i gospodarze się już rozgrzewali. Nagrałam parę filmików i zrobiłam parę fotek. Udało mi się uwiecznić Zatiego (mimo że stał tyłem), Gumę, trenera Świderskiego, Kooya, Witczaka i Gladyra.


Po paru chwilach zaczęli sobie odbijać piłki. Ja w tym czasie zdążyłam złożyć klaskacz. Tylko zdążyłam się schylić i mi piłka przeleciała nad głową! Usłyszałam tylko świst. Podniosłam głowę szybko i spojrzałam zaskoczona w stronę siatkarzy. To była piłka od Zatiego. Tylko na mnie spojrzał i poszedł dalej robić swoje. Dobra pierwszy zamach przeżyłam, pomyślałam. Niedługo po tym drużyny zostały przedstawione i wyjściowe szóstki wyszły na parkiet.
Mecz lepiej rozpoczęli Gdańszczanie. W ataku świetnie spisywali się Mateusz Mika i MVP pierwszej kolejki Wojtek Grzyb. Na pierwszej przerwie technicznej Lotos prowadził 8:6. Przewagę utrzymywali do końca seta, wygrywając dość niespodziewanie 25:20. Gracze Zaksy mieli sporo niedokładności w każdym punkcie, ale najbardziej w rozegraniu, gdzie Świderski nawet odważył się na zdjęcie z parkietu Zagumnego. 
Na początku byłam tym wszystkim zaskoczona. Te przyśpiewki, klaskanie, meksykańska fala. Do tego słyszałam wszystko co, mówił trener, a dokładniej łacinę podwórkową przy każdej nieudanej akcji. W telewizji można było to odczytać z ruchów ust, a na żywo to kompletnie inna bajka. 
Na początku II seta gospodarze utrzymywali dobrą grę i wypracowali przewagę 8:4 na pierwszej przerwie technicznej. Po niej jeszcze dołożyli szczelny blok i powiększyli swoją przewagę do sześciu punktów. Jednak po chwili zaczęli popełniać dość proste błędy, co Kędzierzynianie doskonale wykorzystali pozostawiając Lotosowi tylko jeden punkt przewagi i wtedy trener Anastasi wykorzystał pierwszą przerwę, po której żółto-czarni zaczęli znowu grać jak w pierwszym secie. Wtedy już goście stracili rytm i przegrali II seta takim samym wynikiem, jak pierwszego. 
W niektórych momentach gry czasami zamierałam, szczególnie przy utracie tak wysokiego prowadzenia. Kibicowaniem byłam tak pochłonięta, że mój klaskacz nie wytrzymał i pękł na pół. Wtedy jakaś dziewczyna, co siedziała obok mnie dała mi drugi i mogłam dalej klaskać, tylko że nieco delikatniej. 
Trzecią odsłonę Zaksa zaczęła od prowadzenia. Po raz pierwszy w tym meczu, ale przez nieporozumienia na linii Zagumny- Kooy Lotos poderwał się i zszedł na przerwę z dwupunktowym prowadzeniem. Świderski zaczął bardziej rotować składem, ale nie przyniosło to pożądanego efektu, o czym świadczyły jego wykrzyczane przekleństwa. Ten set zakończył się przy stanie 25:18 i tym samym Lotos wygrał 3:0, a MVP został Sebastian Schwarz.
Byłam bardzo ucieszona tym wszystkim, ale szczerze po Zaksie spodziewałam się czegoś więcej. Wściekli siatkarze udali się do szatki, a zostali tylko nieliczni. Byli to między innymi Zati i Wiśnia. 
Piewszy jednak rozdał z trzy autografy i nie zważając na prośby kibiców poszedł do szatni. Udało mi się dopchać do Wiśniewskiego. 

- Mogłabym prosić o autograf? - spytałam dość nieśmiało.
- Pewnie. - odpowiedział i wziął ode mnie lekko zdewastowany klasacz i marker.

Jednak, kiedy próbował się podpisać, nastąpił mały problem. 

- Nie pisze.

I wtedy mnie zamurowało. Spojrzałam na niego zszokowana. Jezu, co za wstyd, pomyślałam,

- Jak to? - jęknęłam niezadowolona.

No to wujek dał mi piszący mazak. Normalnie niczym kulą w płot. Zdążyłam go szybko poprosić o zdjęcie. Potem udało mi się zdobyć autografy z dedykacjami od Bartka Gawryszewskiego i Przemka Stępienia oraz zdjęcia z Anastasim, Falaschim i Schwarzem.
Zadowolona wyszłam z Ergo Areny około 20:00. Potem pokierowałam się do wujka, by zabrać rzeczy. Wtedy już lekko zmęczona pojechałam do domu.

sobota, 4 kwietnia 2015

2. Zaraz tu umrę!

Prezentacja jednej z moich ulubionych drużyn zbliżała się wielkimi krokami. W czwartek zaraz po szkole pojechałam do domu.

- Chodź, zjesz coś chociaż. - wszedł do mojego pokoju tata.
- Nie teraz... Nie wiem, w co się mam ubrać. - jęknęłam. - Muszę jeszcze się ogarnąć, włosy wyprostować, bo wyglądają jak trzy światy. - mruknęłam.
- Nie wiesz, o której to się skończy, więc byłoby dobrze, żebyś zjadła chociaż trochę. - upierał się.
- Tato ja jestem teraz zbyt zajarana tą prezentacją, żeby teraz myśleć o jedzeniu! Ja zapomnę języka w gębie, gdy będę pytała Anastasiego o autograf! - spanikowałam i znowu wyrzuciłam wszystkie ciuchy z szafy.

- Nie zapomnij, że przed wyjściem masz posprzątać. - dodał, widząc moje poczynania.

Spojrzałam na niego szybko, ale już nie było go w drzwiach. Pokręciłam głową. Nie wiedziałam, w co się ubrać, a czasu było coraz to mniej. Postanowiłam szybko wyprostować włosy i się odświeżyć. Jak na złość moje włosy nie chciały ze mną współpracować. Jęknęłam głośno i zostawiłam to tak jak jest. Ubrałam się szybko w swoje ulubione szare rurki i żółtą bokserkę, po czym spakowałam wejściówkę i wszystkie inne potrzebne rzeczy.

- O której zamierzasz być w domu? - wyszła mama na korytarz.
- A ja tam wiem? - wzruszyłam ramionami. - Żebym jeszcze wiedziała, kiedy to się skończy, a nie licząc jeszcze kolejki na autografy. - dodałam.
- Do dwunastej masz być w domu.
- Będę dzwonić. - dodałam ubierając kurtkę, po czym wyszłam z mieszkania.

Byłam cholernie mocno podekscytowana tym wszystkim. W końcu uda mi się zobaczyć siatkarzy na żywo! To było coś niesamowitego. Wsiadłam w autobus, który dowiózł mnie do Dworca Głównego. Szybkim krokiem przeszłam pod tunelem i wyszłam do przystanku tramwajowego, gdzie musiałam poczekać chwilkę na jakikolwiek tramwaj, który przejeżdżał przez Stocznię, a tym tramwajem była ósemka. Wsiadłam drugimi drzwiami. Stwierdziłam, że na jeden przystanek nie opłaca mi się siadać, więc postałam te dwie minuty drogi tramwajem. Pod Europejskim Centrum Solidarności (dla mnie zardzewiałym blaszakiem) zbierali się ludzie. W oddali dostrzegłam fanklub Lotosu Trefla. To był znak, że byłam we właściwym miejscu, o właściwej porze. Poszłam pod główne wejście, gdzie zbierali się fani (w sumie fanki w większości). Niestety mimo średniej pogody i ziąbu jaki był na dworze, ochrona nie chciała wpuszczać do środka, chociażby po to, żeby się ogrzać.

- Ja pierdziele ile można czekać? - mruknęłam pod nosem.

Powoli zaczynałam wydeptywać dziury w podłodze, tak samo jak parę innych dziewczyn. Ochrona była jak zawsze nieogarnięta, w ogóle nie wiedzieli nic na temat prezentacji. Jeden gadał to, drugi to. Jeszcze na moim przykładzie pokazali, jak mają sprawdzać te wejściówki. Miałam lekki ubaw, bo facet na serio nie ogarniał sytuacji.

- Nie no zanim my tam wejdziemy, to zacznę korzenie wypuszczać. - powiedziałam nieco głośniej.
- No już powinni wpuszczać do środka. - odpowiedziała brunetka w kręconych włosach.
- No dokładnie. - odpowiedziałam i zaczęłyśmy rozmawiać na temat siatkówki.

Dość szybko znalazłyśmy wspólny język. Jak się okazało Agata (bo tak miała na imię), była też fanką Skry i Lotosu. Na sali, gdzie miała odbyć się prezentacja, usiadłyśmy obok siebie, strzeliłyśmy sobie pamiątkowe selfie. Non stop miałam mega zaciesz na twarzy. To było spełnienie marzeń. W końcu się zaczęło przedstawianie. Największe oklaski dostał Andrea Anastasi i Mateusz Mika, z racji tego, że zdobyli nieco ponad tydzień wcześniej mistrzostwo świata. Potem wszyscy pognali na hall, gdzie było wytyczone miejsce, w którym każdy fan będzie miał okazję do tego, żeby zdobyć autograf lub zdjęcie. I tu się zaczęła największa jazda.

- Jezu zaraz tu umrę! - powiedziałam głośno do Agaty, gdy fotoreporterzy zaczęli robić zdjęcia siatkarzom.
- Dlaczego? - usłyszałam pytanie, ale to zdecydowanie nie była Agata.

To był PIOTR GACEK. Mnie zamurowało na dobre dwie minuty.

- No bo... no bo to pierwszy raz jak mam okazję zobaczyć no was na żywo i to jest spełnienie marzeń dla mnie i jestem strasznie podekscytowana... - zaczęłam paplać trzy po trzy.
- Spokojnie. - zaśmiał się głośno. - Będzie dobrze.

Agata i inni co stali obok mnie się na mnie patrzyli, a ja sama nie dowierzałam temu co się dosłownie przed sekundą stało. Chwilę po tym podszedł do nas reporter z Radia Gdańsk.

- Mogę zadać pytanie?
- Jasne. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Jak oceniasz tegoroczną prezentację Lotosu Trefla? - spytał po chwili i podstawił mi dyktafon.
- Było świetnie! Pierwszy raz widziałam siatkarzy na żywo! Przyszłam specjalnie dla Andrei Anastasiego i Miki i jestem podekscytowana, że wszyscy są tak blisko mnie, na wyciągnięcie ręki. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Okej, dzięki. - uśmiechnął się i poszedł dalej.

Spojrzałam na Agatę, a ona na mnie i zaczęłyśmy się śmiać. Okej to pierwszy wywiad mam za sobą. Ten wieczór był niezapomniany.

- Ej a gdzie jest Andrea? - spytała brunetka.
- Tam z boku. - powiedziałam, kiedy się dobrze przyjrzałam. - Dawaj idziemy tam, dużo ludzi nie ma.

Po kilku sekundach stałyśmy w niewielkim tłumie i czekałyśmy cierpliwie, aż dostaniemy autograf. Oczywiście nie obyło się bez pamiątkowego selfie. Powiedziałam mu, że jestem jego fanką, na co się zaśmiał i przytulił mnie. Udało mi się jeszcze nagrać filmik z pozdrowieniami dla mojej koleżanki z klasy, która miała niedawno urodziny i też była fanką siatkówki. Około 21:00 wyszłyśmy z budynku szczęśliwe.

- No dobra, ja uciekam, bo niedługo mam SKM-kę do Gdyni.
- No spoko, to w którą stronę idziesz? - spytałam.
- Prosto. A ty?
- Ja na tramwaj czyli w lewo. - odpowiedziałam.
- No dobra. To do zobaczenia kiedyś na meczu. - uśmiechnęła się.

Przytuliłyśmy się i każda z nas poszła w swoją stronę. Oczywiście nie obyło się bez telefonu do mamy.

- Mamo! Mam zdjęcia prawie ze wszystkimi! Z Andreą Anastasim, Miką, Gackiem i resztą! - piszczałam do telefonu ucieszona ze łzami w oczach.
- Spokojnie oddychaj. - zaśmiała się. - Kiedy będziesz w domu?
- Nie wiem, czekam na tramwaj, tyle co się to skończyło, ale nie długo, za jakieś 40 minut chyba będę w domu. Jeeeeezu.
- No już, już. - zaśmiała się.

Po chwili rozmowy podjechał tramwaj i pokierowałam się do Dworca Głównego, a stamtąd autobusem pojechałam do domu. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. To był zdecydowanie najlepszy dzień w moim życiu.