niedziela, 30 października 2016

Rozdział 22: Chwilę się z nim bawiłam w kotka i myszkę...

      Kiedy zadzwonił mój telefon i to w TAKIM momencie, to nie wierzyłam, że ktoś miał tak gówniane wyczucie. A tym kimś okazał się Kacper. Zdziwiłam się i to bardzo, gdy w końcu odsunęłam się od Wojtka i wyciągnęłam telefon z kieszeni, żeby zobaczyć, kto dzwoni.

- No patrz. - Zaśmiałam się nerwowo.
- Odbierz. - Polecił z delikatnym uśmiechem.

Potaknęłam i przeciągnęłam palcem po ekranie.

- Halo?
- No siemaneczko Domcia. Co tam robisz ciekawego?
- A akurat w Sopocie jestem. Z Wojtkiem.
- Pogoda dopisuje?
- Nawet bardzo. Tylko trochę pizga. A tak to jest świetnie. - Uśmiechnęłam się.
- Widziałem na Instagramie jak fikacie. - Zaśmiał się cicho,
- No widzisz, a gadałeś ostatnio z Kamcią?
- Pewnie. Gadamy niemalże non stop. A ty widzę z Władeczkiem też.
- Cicho. - mruknęłam.
- Złe mam wyczucie co? - Spytał po chwili.
- Delikatnie to ujmując. - Odpowiedziałam.
- dobra to ja wam głąbki nie przeszkadzam. Cześć. - Parsknął śmiechem.
- Cześć - rozłączyłam się i schowałam telefon.

    Przyjmujący Cuprum Lubin przyglądał się mi z uśmiechem. Siedział sobie wygodnie na ławeczce.

- Piechu? - Spytał.
- Tak. - Zaśmiałam się cicho. - Tak sobie dzwonił, chciał się dowiedzieć co tam i w ogóle.
- Sobie moment wybrał.
- A w czymś nam przeszkodził? - Spytałam i przygryzłam delikatnie wargę.
- Skądże. - Wstał i podszedł do mnie. - Schodzimy na plażę?
- Pewnie. - Posłałam mu uśmiech.

     Chłopak ponownie ujął moją dłoń i poszliśmy z powrotem do początku Mola, żeby potem przedostać się na plażę. Gdy w końcu udało nam się przepchać przez całą masę ludzi, oboje odetchnęliśmy z ulgą. Przechadzaliśmy się wspólnie z innymi parami brzegiem morza. Chyba nie my jedni byliśmy zaskoczeni ilością ludzi biorąc pod uwagę fakt, że był wrzesień. Jednak mogliśmy to sobie tłumaczyć fenomenalną pogodą. Szliśmy tak blisko wody, że niekiedy podmywała nam stopy. 

- Daj mi swoje okulary. - Powiedziałam.
- A po co Ci one? - Zdziwił się. 
- Jak zadzieram głowę do góry, to mnie słońce razi. - Oznajmiłam 
- Oślepia cię moja zajebistość. 
- Jak chcesz zabłysnąć to brokatem się posyp. Szybciej pójdzie. 
- Ała. To zabolało. - Mruknął. 
- Męska duma urażona? - Spojrzałam na niego z trudem, jednak pomogłam sobie ręką, żeby mi oczy od słońca nie zaczęły łzawić. - Dasz je czy nie, bo mi zaraz oczy zaczną łzawić. 
- A poprosisz ładnie? - Zaśmiał się.
- Co? - Uniosłam brew. 
- Ładnie poprosisz to dostaniesz. 
- Wojtek bo jak cię zaraz... Albo dobra, nie będę na ciebie patrzeć i tyle. - Zaśmiałam się krótko. 
- No dobra krasnalu, masz. - Parsknął śmiechem i mi założył je koślawo na nos. 
- Krasnalu? Ja ci dam. - Powiedziałam. 
- I co zamierzasz zrobić? 
- Czekaj tylko. 

     Odłożyłam swoją torebkę na piasek. Zabrałam od Włodarczyka telefon i kluczyki oraz portfel żeby ich nie zamoczył i schowałam do torebki. 

- Przepraszam, czy mogłaby mi pani popilnować rzeczy przez 10 minut? - Spytałam kobiety w średnim wieku, która się opalała.
- Tak oczywiście. Nie ma problemu. - Odpowiedziała. 
- Domcia co ty robisz? - Spytał zdezorientowany. 

      Nim się obejrzał, leżał w wodzie. Zaczęłam się śmiać jak głupia. On patrzył na mnie z miną, jakby dziecku matka zabrała lizaka. W końcu stanęłam i skrzyżowałam dłonie na piersiach. Miałam nie lada satysfakcję z efektu, co było wymalowane na mojej twarzy.

- No moja droga. To żeś się doigrała. - Stwierdził i się podniósł.
- O cholera. - Mruknęłam. 
- Żebyś wiedziała. - Zaśmiał się i zaczął podchodzić. 
- Wojtek... - Zaczęłam. 

     W Końcu zaczęłam przed nim uciekać. A ten, co nie umknęło mojemu przeczuciu, zaczął mnie gonić. W wodzie o wieeele trudniej się biegało. A w szczególności uciekało przed dwumetrowym wielkoludem. W końcu ku mojemu nieszczęściu mnie złapał w pasie. 

- Mam Cię. 
- To nie fair ty masz dłuższe przeszczepy. - Powiedziałam i obróciłam się do niego. 
- Uroki bycia wysokim. 
- Żyrafą.
- Zwał jak zwał. - Wtrącił. - Masz przekichane. 
- Zdążyłam się domyślić.

     Wziął mnie po chwili na ręce i poszedł wgłąb morza. W końcu gdy woda sięgała mu do pasa spojrzał na mnie z szyderczym uśmiechem.

- Nawet się nie waż! - Powiedziałam stanowczo.
- Czas na rewanż. - Odpowiedział. 
- Wojtek jeśli to zrobisz, to... - Nie zdążyłam do kończyć, bo mnie puścił i skończyłam w wodzie. 

      Jako że byłam całkiem niezłą pływaczką i potrafiłam wytrzymać dość długo pod wodą to postanowiłam nie wypływać od razu na powierzchnię. Widziałam jak po kilku sekundach zaczyna się nerwowo obracać. Odpłynęłam kilka metrów dalej. W sumie nietrudno było mi się ukryć, bo w wodzie było sporo osób. W końcu zobaczyłam jak zanurkował i zaczął się rozglądać. Szybko się wynurzyłam. Wytarłam twarz i wzięłam kilka głębszych oddechów. Gdy on się wynurzył, dałam nura z powrotem. I tak chwilę się z nim bawiłam w kotka i myszkę. Gdy się wynurzyłam po raz ostatni, zobaczyłam, że ten się rozglądał wyraźnie spanikowany. 

- Dominika? Ja pierdole. - Jęknął.
- Wojtek! - Zawołałam.

Już nie bawiłam się w to, bo widziałam, że serio się martwił. Obrócił się w moją stronę.

- Jezu, ale się wystraszyłem! Co ty masz za pomysły?
- Sory, nie myślałam, że tak się wystraszysz. - Odpowiedziałam szczerze. 
- Na początku nie było tak źle, ale potem zacząłem panikować. - przyznał. 
- To miała być nauczka za wrzucenie mnie do wody. - Uśmiechnęłam się delikatnie. 
- Oj ty głupku jeden. - Przyciągnął mnie do siebie. 

      Położyłam dłonie na jego bokach. Z racji tego, że byliśmy dość daleko od brzegu, woda  mi sięgała prawie do klatki piersiowej, a jemu nieco do ponad pasa. Wziął mnie na ręce tak, żebym mogła opleść nogami jego biodra. I tak też zrobiłam. 

- No krasnalu. - Uśmiechnął się szeroko, gdy w końcu bez żadnych cerygieli mogliśmy na siebie patrzeć. 
- Jesteś głupkiem. - Zaśmiałam się cicho 
- Ale Twoim. - Dodał. 
- Jak mi jeszcze sporo dopłacą. - Pokazałam mu język. 
- Oj tam. - Cmoknął mnie w czoło. - Chodźmy na brzeg.

  Takim oto sposobem zaniósł mnie na samiutki brzeg. Dopiero na piasku postawił mnie na nogi.

- Gdzie masz moje rzeczy?
- W torebce. Tamta pani co tam się opala zgodziła się trochę ich popilnować. - Uśmiechnęłam się, po czym podeszliśmy do kobiety. - Bardzo dziękuję za popilnowanie naszych rzeczy.
- Nie ma za co. - Uśmiechnęła się promiennie brunetka.

     Wzięłam swoją torebkę i oddałam mu portfel i kluczyki oraz dokumenty. Nim się obejrzałam, był bez koszulki. W sumie odpowiadał mi ten widok.

- Tak szybciej wyschniemy.
- Ja mam nieco bardziej skomplikowane zadanie. - Zaśmiałam się.
- A daj spokój. To jest plaża, tu wszyscy niemalże z gołą dupą latają i nie mają jakoś kompleksów. Ty tym bardziej nie powinnaś.
- Dobra wygrałeś. - Mruknęłam i pozbyłam się swojego T-shirtu.

      Co dziwne nie miałam jakiegoś oporu, nie czułam się skrępowana przy nim. To był zdecydowanie pozytyw.

- Czekaj, czekaj. - Powiedział szybko.
- Co jest? - Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Chcę zdjęcie. Takie nasze. Jak jesteśmy w wodzie.
- Włodi czy nie za dużo już zdjęć natrzaskaliśmy? Jak to szło? Ilość nie może wziąć góry nad jakością?
- Ta jakość jest przednia.
- O matulu. - Mruknęłam i się uśmiechnęłam do niego.

     Założyłam mokrą koszulkę z powrotem, no bo raczej cyckami świecić nie raczyłam i nie zamierzałam. Przewiesiłam sobie torebkę przez ramię, żeby mi nigdzie nie przeszkadzała. Ten wziął mnie znowu tak na ręce i poszedł na podobną głębokość co wcześniej.

- Masz selfie sticka przy sobie? - Spytał.
- Ja bym nie miała? - Wyjęłam przedmiot z torebki i zamontowałam jego telefon odpowiednio - Jesteś nienormalny. - Zaśmiałam się.
- Mam wymieniać, dlaczego? - Spytał.
- Obejdzie się. - Odpowiedziałam.

      W końcu odpowiednio mnie zaasekurował, tak żeby on mógł zrobić zdjęcie. Po chwili już jedno było gotowe. Niedługo po tym ja też nam zrobiłam selfie. Po małej sesji wyszliśmy z wody i osuszyliśmy się do końca. Usiedliśmy sobie przy stolikach w Starbucksie.

- No pokaż te cuda. - Powiedziałam.

     Bez żadnego ale pokazał mi swój telefon. Obejrzałam sobie te zdjęcia z nie lada uśmiechem na twarzy. Przesłałam od razu sobie jedno.

- Podobają się? - Spytał z uśmiechem.
- Tak. - Spojrzałam na niego.
- Cieszę się.

     Nim się obejrzeliśmy, zaczęło robić się ciemno. Nie przejęłabym się wcale, gdyby nie fakt, że miałam być w domu do powrotu mamy.

- Która jest godzina? - Spytałam.
- Dochodzi dwudziesta pierwsza, a co?
- Nooo to już po mnie. - Jęknęłam.
- Miałaś być w domu do powrotu mamy, prawda? - Spytał.
- Jakbyś zgadł. Ale czekaj zadzwonię. - Mruknęłam i wzięłam telefon, po czym wybrałam jej numer.

     Po kilku sygnałach usłyszałam jej głos.

- Ja wiem, mam przekichane, ale...
- Nie masz. Widziałam zdjęcie. Baw się dobrze. - Usłyszałam łagodność, dobry humor i szczęście w jej głosie.

     Zamurowało mnie, gdy się rozłączyłam. Spojrzałam na Wojtka.

- Co? - Spytał.
- Mam się bawić dobrze. - Uśmiechnęłam się nieco zdezorientowana, bo moja mama do pobłażliwych nie należała. - To było dziwne.
- To chyba trzeba się cieszyć, co?
- Niby. - Odpowiedziałam.

      Postanowiliśmy oboje pójść jeszcze na gofry, a potem z nimi poszliśmy na kolejny spacer, tylko że tym razem podziwialiśmy sobie zachód słońca. Po chwili przyjmujący Cuprum Lubin zwrócił się w moją stronę. Spojrzał mi głęboko w oczy i zagarnął pasmo włosów za ucho.

- Masz pojęcie, ile dla mnie znaczysz? Jak na mnie działasz? - Spytał szeptem. - Jesteś dla mnie wszystkim. Nie wiem, co ze mną jest nie tak i Wrona pewnie by mnie kilka tygodni temu wyśmiał, ale... Nie mogę przestać o Tobie myśleć i fakt, że Cię zraniłem, że widziałem jak przeze mnie płaczesz, że nie chciałaś mi wybaczyć... To była najgorsza kara. Wtedy zrozumiałem, że nie chcę, żebyś była tylko moją kumpelą. Chcę żebyś była dla mnie kimś więcej. Chcę być kimś więcej dla Ciebie i chcę widzieć cię taką jak dzisiaj codziennie. - Mówił, a moje oczy zaszły łzami.
- Ja... - Zaczęłam, choć nie wiedziałam jak skończyć.
- Dominika, zakochałem się w Tobie. - Wyznał.

      Myślałam, że się przesłyszałam. To się nie działo naprawdę. Mówił to szczerze. Słyszałam to w jego głosie i widziałam w jego oczach. Niemalże od razu stanęłam na palcach i złączyłam nasze usta w pocałunku. Siatkarz objął mnie mocno i uniósł. Kontynuował pieszczotę. Nie wierzyłam w to co się stało. W moim brzuchu wybuchła rewolucja totalna. Rozpłakałam się ze szczęścia. Odsunął się ode mnie i postawił na piasku. Otarł moje łzy i oparł swoje czoło o moje.

- Kocham Cię. - wyszeptał.
- Ja Ciebie też. - Odpowiedziałam.
- Będziesz ze mną? Tak oficjalnie? Bez żadnych podchodów?
- Tak. - Wyszeptałam i się zaśmiałam.

     Nawet nie wiem kiedy, jego usta ponownie wylądowały na moich. I w tym momencie wiedziałam, że byłam najszczęśliwszą osobą pod słońcem...



____________________

Witam Was!
Trochę mnie z treścią poniosło, ale mam nadzieję, że Wam się rozdział spodoba :)
Do Następnego i dajcie znać, co sądzicie! :)

4 komentarze: