niedziela, 3 kwietnia 2016

Rozdział 16: Memoriał Wagnera

Ta sytuacja z Włodarczykiem nie miała mieć miejsca. Wcale. Zbliżał się dzień, w którym miał się rozpocząć XIII Memoriał Wagnera w Toruniu. Byłam do tego czasu u Kamili w Grudziądzu.

- I jak tam humor dopisuje? - Spytała Kamila.
- Dobrze. - Uśmiechnęłam się. - Jak na razie. Wiesz. Nie wiedziałam, że on będzie powołany. Tak to bym nie jechała.
- Oj daj spokój nie jedziesz dla niego, tylko żeby kibicować.
- No jo, ale to nie jest dla mnie fajny widok. - Powiedziałam.
- Wiem. - Mruknęła. - Ale tego dnia błagam. Bez skakania sobie do gardeł.
- Ja nawet nie zamierzam się do niego zbliżać. - stwierdziłam i spakowałam biało-czerwony szalik do torby.

Po spakowaniu się do Torunia jak zwykle zrobiłyśmy sobie seans filmowy. Padło na horrory jak zwykle. W pewnym momencie ktoś zadzwonił do przyjaciółki na skypa.

- No serio kto to?
- Kacper...- mruknęła i kliknęła zieloną słuchawkę. - No siema co jest?
- No siema. O Domcia!
- Siema Piechu. - Zaśmiałam się. - Co tam?
- A tak dzwonię pogadać. - Uśmiechnął się. - Wybieracie się na Memoriał, co?
- A no. - Odpowiedziała Kamila. - A ty?
- Może wpadnę. - Zaśmiał się. - A jak tam Dominika się trzymasz?
- Oj dajcie spokój. Toż to nie koniec świata. Dobrze. Póki co. A ty co? Obijasz się?
- A no tak. Trochę można? O której jutro będziecie w Toruniu?
- Jakoś koło 14, a co?
- To może skoczymy szybko na lody czy coś? Dawno się nie widzieliśmy.
- No spoko to możemy przyjechać w sumie jednym pociągiem wcześniej. - Stwierdziłam i spojrzałam na Kamilę.
- No pewnie. Fajnie będzie.
- To spoko - uśmiechnął się szeroko.

Chwilę jeszcze pogadaliśmy i pośmialiśmy się, a potem wróciłyśmy do oglądania filmu. Nie obyło się też bez alkoholu.

- Nasze mamy nas w końcu wyklną. Co sie widzimy to pijemy. - Zaśmiałam się
- Alkoholiczki. - zawtórowała mi. - Ale serio. Demoralizujesz mnie,
- Ja?! A kto non stop chce pić? - Spojrzałam na nią dalej się śmiejąc.

Poszłyśmy spać około 1 w nocy. Następnego dnia, gdy zjadłyśmy śniadanie umalowałyśmy się i ubrałyśmy, po czym pojechałyśmy do Torunia. Robiłyśmy od groma snapów i zdjęć. Po dwóch godzinach dojechałyśmy do Torunia Wschodniego. Wysiadłyśmy z pociągu.

- No to jak teraz idziemy? - Spytałam i włączyłam nawigację.
- Trzy kroki do przodu.
- Jaja sobie robisz? - Spytałam i spojrzałam na nią.
- Nie. - Odpowiedziała z uśmiechem.
- Hej dziewczyny! - Usłyszałyśmy Kacpra.
- O hej! - zawołałam.

Podeszłyśmy do niego i się przytuliłyśmy.

- Domcia jaka ty opalona?
- Szalało się na plaży i grało. - Zaśmiałam się. - Ale obyło się bez oparzeń.
- Tyle dobrego. Jak egzaminy?!
- No zdałam, zdałam. - Wyszczerzyłam się. 95% i 90%.
- No to moje gratulacje! A teraz jazda na lody. - powiedział.

Zaśmialiśmy się wszyscy. Poszliśmy sobie do Lenkiewicza . Usiedliśmy sobie na zewnątrz i zaczęliśmy jeść. Rozmawialiśmy dużo i się śmiałyśmy.

- Na całe 3 dni jesteście?
- Nie no co ty. Tylko dzisiaj. Tyle hajsu nie mamy - powiedziałam. - Ale może w tym sezonie jakoś wpadniemy do Łodzi albo Bełchatowa, ale to większe kombinowanie niż tu.
- No wyobrażam sobie. Ty z Gdańska, ty z Grudziądza to łatwo nie będzie. Nie zgadniecie, kto się o was pytał.
- No zaskocz nas.
- Facu.
- Facu?! - obie spytałyśmy z szokowane. - A co on chciał?
- Chyba was serio zaczął kojarzyć jak Kamcia się z nim pokłóciła, tobie życzenia składał. - Zaśmiał się.
- Takie gwiazdy. - Zaśmiałam się głośno. - W sumie beka.
- No i to jaka. To tym bardziej trzeba wpaść.
- No. - Odpowiedziałam.

Po krótkim epizodzie w lodziarni poszliśmy do nowej areny w Toruniu. Zajęłyśmy swoje miejsca. Jak się okazało Kacper siedział przy nas. Zrobił nam zdjęcie. 

"Dawno niewidziane koleżanki zawsze dobrze widzieć! #MemoriałWagnera #Toruń"

Niedługo po tym Marek Magiera zaczął zagrzewać publiczność do kibicowania. Pierwszy mecz grał Iran z Francją. Cała nasza trójka kibicowała Francji i nie tylko ze względu na Niko Marechala. 
Świetnie się bawiliśmy podczas meczu. Francuzi nie dali szans Persom nawet szans w jednym secie i szybko wygrali z nimi 3:0. Po nim właśnie podeszliśmy śmiało do barierek. Ja jeszcze szybko założyłam koszulkę Skry i byłam zadowolona. Po chwili Niko do nas podszedł i przywitał się z Kacprem, a potem z nami. Zrobiłam sobie z nim zdjęcie. Potem Paulina. Niestety długo nie porozmawialiśmy, ponieważ miała się rozpocząć ceremonia otwarcia Memoriału. Staliśmy przy barierkach i słuchaliśmy jak Magiera przedstawia wszystkie drużyny, a oprócz nich była jeszcze Japonia no i oczywiście Polska. Po odsłuchaniu i odśpiewaniu Mazurka Dąbrowskiego poszliśmy na swoje siedzenia. 

- I jak się bawicie? 
- My jak zawsze zajebiście. - Powiedziałam z uśmiechem. - Spytaj Kamilę.
- Zajebiście to za mało powiedziane. - Powiedziała szybko. 
Zareagowaliśmy na to śmiechem. 
- To jest jej pierwszy mecz reprezentacji. 
- Serio?! 
- mój drugi. - Dodałam.
- Jak to?!
- Pytaj naszych rodziców. - Odpowiedziała moja przyjaciółka. 

Niedługo nadszedł moment, kiedy usłyszałam "Zawsze tam gdzie ty". Łzy napłynęły mi do oczu. Siatkarze się rozgrzewali, a my na stojąco z barwami wysoko uniesionymi w górę zaczęliśmy śpiewać. To był moment, na który czekałam od maja. Po zaśpiewaniu z całą halą ponownie usiedliśmy.


- Czekałam na ten moment od maja! Jak byłam w Ergo Arenie to nie puścili. - Jęknęłam. 
- No co ty? Toć to świętość. 
- No wiem! O matko aż mam łzy w oczach. - Zaśmiałam się.
- A jak się zjeżyłaś. - zauważyła Kamila. 
- Co się dziwisz. - Uśmiechnął się Kacper. 
- Nieczęsto w roli kibica co? - Spytałam.
- No nie, ale atmosfera za każdym razem to petarda. 
- No wiem. - Uśmiechnęłam się. 

I po kilku minutach nadszedł czas na odśpiewanie hymnów. Najpierw jak zawsze hymn gości, czyli Japonii, a potem Mazurek Dąbrowskiego. Jak zawsze a capella i jak zawsze to była magia w tym momencie. Usiedliśmy na krzesełkach. 
Zaczęli przedstawiać podstawowe szóstki. Mecz rozpoczęliśmy podstawowym składem. Na rozegraniu był Drzyzga, na ataku Kuraś, na środku Bieniek i Pit, na przyjęciu Michał Kubiak i Buszek, a na libero tradycyjnie Paweł Zatorski. Jednak było widać, że nasi podstawowi zawodnicy mieli dość ciężkie nogi i grali troszeczkę ospale, co odzwierciedlał wynik 19:16 i 25:24 dla Japonii. nasze Orły jednak postawiły w dość nerwowej końcówce się odgryźć i wygrali pierwszego seta na przewagi 28:26.
W kwadracie dla rezerwowych stał Włodarczyk i ciągle z Karolem i Andrzejem się naszą stronę patrzyli. Zauważyłąm to. Kamila tak samo.

- Spokojnie Domcia. - szepnęła.
- Właśnie, nie zwracaj na niego zbytnio uwagi. - poparł Kacper. 
- Dzięki. - Mruknęłam. 

Nie była to dla mnie łatwa sytuacja, ale jakoś udało mi się skutecznie odwrócić uwagę od niego i skupić na meczu. 
W drugiej partii początek gry po naszej stronie wyglądał zdecydowanie lepiej niż po stronie Japończyków. W drugiej połowie seta przy stanie 15:12, Antiga mógł odetchnąć i zaczął rotować składem. Po udanych atakach Kurka zastąpił Dawid Konarski, a Fabiana Drzyzgę Grzesiek Łomacz, a za Buszka pojawił się Artur Szalpuk. Okazało się, że gra z tymi zawodnikami okazała się jeszcze lepsza niż dotychczas. W partii wygranej do 15 było widać, że mistrzowie świata grają na co dzień w innej lidze niż Japończycy.
W trzecim secie pojawił się dawno nie widziany na parkietach, wykluczony dotychczas przez kontuzję Karol Kłos, a na libero pojawił się Piotrek Gacek. Dalej też grał Artur Szalpuk. Graliśmy na spokojnie, bez żadnej nerwówki. Set zakończył się 25:18. Wygraliśmy 3:0.
To była euforia wszystkich kibiców zebranych w hali. Szybko z Pauliną zeszłyśmy do barierek. Wiadomo Kacper wbił się na boisko, więc on nie musiał się przepychać przez setki kibiców. Ja zaś w końcu doczekałam się wymarzonego zdjęcia z Stephanem Antigą, autografu Pita oraz Marcina Możdżonka. 

- Mama do mnie pisze. Już czekają na parkingu. 
- Dobra to się zwijamy. Ale gdzie jest Kacper? - Spytałam. 
- Gada z Karolem, Andrzejem i... Włodim. 
- Zawołam go. - podeszłam do maksymalnej bliskości. - Kacper! 

Chłopak usłyszał to i podszedł do nas. 

- Co jest? 
- My już będziemy uciekać, bo rodzice Kamili czekają już na parkingu. - Powiedziałam.
- Już? Szkoda... - mruknął. - No nic jedźcie ostrożnie, co? 
- Siema gwiazdy! - Podeszła święta trójca, a odezwał się Wrona. 
- O ile pamiętacie, to jest Dominika a to Kamila. Koleżanki z Gdańska!
- A tak pamiętam! - Zawołał Karol. - Tylko tym razem nie zabij mnie wzrokiem.- zaśmiał się Karol do Kamci. 
- Spoko, tym razem funkcja bazyliszek wyłączona. - zawtórowała mi. 
- O widzę Dominika koszulka Skry. 
- A jak.  - Uśmiechnęłam się do Kłosa. 

Do Włodarczyka żadne z nas się nie odzywało, co było plusem, chociaż i tak czasami nastawała niezręczna cisza. Zrobiłam nam wszystkim selfie. Każdy szczerzył się jak głupi do sera. 

- Jak się mecz podobał? - w końcu spytał. 
- Wyglądał trochę jak towarzyski meczyk dla was, ale był świetny. - Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Karola. 
- Prawie łatwo i szybko i po bólu. - dodała moja przyjaciółka. 
- Dobra my serio musimy się zwijać. 
- No dobra, to do zobaczenia wkrótce mam nadzieję.
- Na pewno. - Zaśmiałam się. 

Przytuliłyśmy się mocno z Kacprem, Andrzejem i Karolem. Spojrzałam na Wojtka. Ten na mnie. Zmierzyliśmy się jedynie wzrokiem. W końcu z przyjaciółką wyszłyśmy stamtąd. Jednak nasz spokój nie trwał krótko. 

- Dominika! - usłyszałam wołanie.
- Czy to... - szepnęła Kamila.
- Nieeee. - jęknęłam. 

Odwróciłam się i moja intuicja mnie nie zawiodła. Wojtek. 

- Co? - Spytałam. 
- Telefon byś zgubiła gapo. - powiedział i mi go oddał. 
- A. Dzięki. Patrz nawet nie poczułam, że mi wypadł. Skąd wiedziałeś, że to mój? 
- Wziąłem swój i zadzwoniłem. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem. 
- W sumie nie najgorsza opcja. Dzięki. - mruknęłam i się zawróciłam. 
- Dominika. 
- Czego jeszcze dusza pragnie? - Spojrzałam na niego. 

Czułam, że zaraz nadejdą mi łzy do oczu. Wzięłam głęboki oddech. 

- Fajnie było cię widzieć. 
- Nie powiedziałabym tego samego o tobie. - rzuciła moja przyjaciółka. 
- Kamcia...
- Nie. - wtrąciła. - Za to, jak potraktowałeś moją przyjaciółkę powinieneś w ryj dostać. I to tak, żebyś w końcu zszedł na ziemię, panie gwiazda. - warknęła. 
- Już dostałem. Od Domci. Po za tym to nie twoja sprawa. 
- Moja, bo ja ją przyciągnęłam niemalże za chabety na tą pieprzoną plażę Gotyku, żebyście się w końcu ogarnęli oboje. Ale jak widać nie byłeś warty ani sekundy. A dostałeś to chyba jeden raz za mało. 
- Dość! - krzyknęłam, kiedy Wojtek chciał coś odpowiedzieć. - Szkoda słów i nerwów na niego Kamcia. I tak go to nie zmieni. 
- Skąd wiesz? - Usłyszałam go. 
- Bo już raz się przejechałam jak Zabłocki na mydle. Podziękuję. - warknęłam. 
- I tak cię dopadnę! - warknęła.
- Idziemy. - wzięłam ją za rękę i szaprnęłam. 
- Domcia... - jęknął. 
- Masz coś jeszcze do dodania? Bo jak tak to lepiej by było na ring przejść. - Powiedziałam. - Jak nie to do bardzo nie szybkiego zobaczenia. Albo najlepiej, żadnego. - dodałam i poszłam.

Cudem udało mi się zaciągnąć Kamilę do samochodu, ale na szczęście wtedy się uspokoiła i mogłam już tylko marzyć o tym, żeby wrócić do domu. 



2 komentarze:

  1. Super rozdział... czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zasłużył sobie na to,ale mam nadzieję, że szybko się ogarnie. Coś czuje że Dominika nie łatwo ds mu drugą szansę, rozdział jak zwykle genialny, czekam na następny, oby szybko! Jest to jedne z najlepszych opowiadań jakie dotąd czytałam, a jeszcze się nawet dobrze nie rozkrecilo. Pozdrawiam Ola :)
    Ps. Śliczny wygląd bloga :)

    OdpowiedzUsuń