środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 13: Nie wchodźcie na razie!

- Maćkowiak nie żyjesz. - Powiedziałam wkurzona, kiedy przede mną niczym grzyby po deszczu wyrośli Krzysiek i Iwona Ignaczakowie oraz Włodarczyk. 
- Co? Ja nic o tym nie wiedziałam! - Uniosła ręce w geście obronnym. 
- Takie kity wciskaj swojej siostrze, ale nie mi. - Warknęłam. - Super czyli po to tutaj jestem? - Spytałam.
- Musicie w końcu porozmawiać. I nie wciskaj mi kitu, że nie cieszysz się na jego widok, bo widzę, jak ci się oczy świecą. 
- Ja cię kiedyś zabije jak Boga kocham. - Jęknęłam. - Serio Kami nie mam ochoty na rozmowę, nie z nim. 
- Kiedyś musicie porozmawiać.
- Ale nie dzisiaj! - Powiedziałam. - Czekaj moment... On jest jedną z gwiazd na meczu gwiazd?! - niemalże krzyknęłam podczas czytania. 

     Spiorunowałam swoją przyjaciółkę takim wzrokiem, że gdyby mógł zabijać, to by już nie żyła. Pokręciłam głową z dezaprobatą i schowałam telefon do torby. 
No świetnie. Czyli czeka mnie rozmowa. 
Ciśnienie podskoczyło mi do dwustu. Nawet nie miałam jak zwiać, żeby mnie nie zauważyli, bo szłyśmy dosłownie zna przeciwka. Już czułam na sobie wzrok siatkarza. Jego mina była też bezcenna. 

- Stara ja nie dam rady. - Jęknęłam - W co ty mnie wkopałaś? 

Ta nie odpowiedziała, bo byłyśmy tylko parę kroków od nich. Przełknęłam głośno ślinę. Były siatkarz Skry patrzył na mnie, a ja spuściłam wzrok i patrzyłam na bruk. 

- Kamila. - Zaczął Włodarczyk. 
- Wojtek. - Odpowiedziała przyjaciółka. 

Widziałam jak po raz kolejny zmierzył ją od góry do dołu nieprzyjemnym wzrokiem. Szczerze można było się do tego przyzwyczaić. W końcu spojrzałam na niego i pana Ignaczaka. 

- Ktoś ci jajko rozbił na włosach?
- A tobie na twarzy? - Uniosła brew. 
- Sarkastyczna jak zawsze. - Powiedział z uznaniem.
- Szczera. - Uśmiechnęła się chytrze. 
- Włodi może przedstawisz nam młode panie? - Spytał Igła.
- To jest Kamila, a to... To jest Dominika.

    Kiedy usłyszałam, jak on wymawia moje imię, usłyszałam niemal ból w jego głosie. Uniosłam głowę i spojrzałam na niego. 

- Bardzo nam miło. - Podała nam ręce pani Iwona.
- Nam również. - Odpowiedziałam grzecznie i uścisnęłam jej dłoń. 
- Skąd Was tutaj przygnało? - Spytał Igła.
- Z Grudziądza. - Odpowiedziała Kamila z uśmiechem.
- A Dominika? - Spojrzał na mnie.
- Z Gdańska. 
- Dobra przestańcie robić przesłuchanie, dziewczyna się speszyła. - Zaśmiała się żona Ignaczaka. 

Uśmiechnęłam się delikatnie na to. Spojrzałam na swoją przyjaciółkę. Moje spojrzenie niemal krzyczało RATUJ!  Teraz zaczęło do mnie docierać poczucie winy. 

- A może koleżanki się do nas przyłączą? - Spytała pani Ignaczak.
- Eeee, nie wiemy... Nie chcemy przeszkadzać i sprawiać problemu, proszę pani. - Uśmiechnęła się Kamila.
- Jaka pani? - Zaśmiała się. - Iwona. 
- Kamila.
- Dominika. - Podałyśmy sobie ręce.
- A po za tym to żaden problem, tylko przyjemność! Chodźcie. Pójdziemy coś zjeść. - Uśmiechnął się Igła. 

     Spojrzałyśmy na siebie wzrokiem o nie znowu jedzenie. Wszyscy się zaśmiali oprócz mnie i Włodarczyka. Zapowiadało się bardzo ciche i niezręczne popołudnie dla nas obojga. Pech tak chciał, że przemierzaliśmy uliczki Torunia, idąc obok siebie. Kamila bez problemu rozmawiała z Ignaczakami, a my milczeliśmy. 

- Dlaczego nie odbierałaś telefonów? Nie odpisywałaś na wiadomości? - Usłyszałam po chwili jego pytanie. 
- Bo nie mogłam rozmawiać. - Odparłam po chwili zastanowienia. 
- Przez dwa tygodnie? Dominika co się dzieje? Tylko nie mów mi, że nic, bo w ten kit drugi raz nie uwierzę. 
- Próbowałam zaliczyć rok, żeby przejść do następnej klasy. Jestem zawalona nauką. 
- Jasne... Niech ci będzie. Nie chcesz, nie mów. 
- Wojtek. - Jęknęłam.
- Dobrze wiem, że chodzi o coś jeszcze, nie tylko o naukę. Domcia... - Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. 

Wzięłam głęboki oddech. Nie mogłam mu powiedzieć, bo by się wydało, że faktycznie coś do niego czułam. Przemilczałam to. Spojrzałam przed siebie. Poszliśmy do jakiejś restauracji. Z racji tego, że z Kamilą obżarłyśmy się lodami u Lenkiewicza, wymigałyśmy się od jedzenia, tylko zamówiłyśmy napoje, co było nam bardziej potrzebne niż jedzenie tego dnia. Moje poczucie winy powoli sięgało zenitu. 

- Przepraszam, muszę do łazienki. - Powiedziałam w końcu i pognałam na koniec sali do toalety. 

Zamknęłam się w kabinie. Odgarnęłam włosy z czoła. Oczy zaszły mi łzami. Po paru minutach usłyszałam pukanie do drzwi. 

- Zajęte. - Powiedziałam, starając się brzmieć normalnie. 
- To ja. - Usłyszałam swoją przyjaciółkę. 

Otworzyłam po chwili drzwi. Było widać, że zalałam się łzami. Ta nic nie mówiła tylko mocno mnie przytuliła. 

- Hej... No już... - Szeptała.
- Ja nie mogę tam wyjść. Nie w takim stanie.  - Jęknęłam.  
- Wiem. Opłucz twarz zimną wodą. - Poradziła mi, a gdy to zrobiłam to kontynuowała. - Musisz z nim porozmawiać.
- Ja nie potrafię! Po za tym on chyba już nie chce ze mną rozmawiać. 
- Żebyś ty widziała jego wzrok jak szłaś do łazienki. - Zaśmiała się cicho. - Jeśli coś ci powiedział, to mu wygarnę. 
- Ale on nic nie zrobił tylko ja! To ja nie odbierałam tych pieprzonych telefonów, to ja nie odpisywałam na wiadomości! To moja wina rozumiesz?! A poczucie winy mnie kurwa zabija... - Wyszeptałam i przepłukałam ponownie twarz, a potem ją wytarłam. 
- Od razu lepiej wyglądasz. Trzymaj tu puder i się ogarnij. - Dała mi swoje kosmetyki i po chwili wyszła. 

Kiedy ja zakrywałam wszystkie ślady płaczu, a przynajmniej starałam się to zakryć, ktoś wpadł do łazienki.

- No już myślałem, że spierdzieliłaś przez okno. - Usłyszałam Włodarczyka.
- Aż takim tchórzem nie jestem. - Zaśmiałam się mimo woli.  
- Domcia jeśli chodzi o tamten pocałunek...
- Nic nie znaczył, to już wiem. - Znowu weszłam mu w słowo. 
- Daj mi dokończyć głupku. - Zaśmiał się pod nosem. 
- Śmieszy cię to? - Spytałam z powagą, bo wcale mi nie było do śmiechu. 
- Nie... - Automatycznie spoważniał. - Słuchaj nie dałaś mi wtedy dokończyć.
- Nie musiałeś. Wyraz srającego kota na pustyni mówił za ciebie wszystko.
- Czyli chodzi o ten pocałunek. - Stwierdził.  
- Wojtek... 
- Daj mi skończyć. Chciałem powiedzieć, że znaczył i to dużo... Myślisz, że gdyby to nic nie znaczył, to bym dzwonił i pisał do ciebie jak pojebany? - Spytał, uśmiechając się delikatnie.

CZY JA SIĘ WŁAŚNIE PRZESŁYSZAŁAM?!

Patrzyłam na niego jak zaczarowana. Nie wiedziałam i nie byłam w stanie nic powiedzieć. Chłopak patrzył na mnie dość niepewnie. 

- Domcia? - Spytał. 


     Uśmiechnęłam się szeroko, po czym podeszłam do niego i po prostu złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że ten chłopak może tyle dla mnie znaczyć. A on już w ogóle sobie z tego sprawy nie zdawał. 
     Siatkarz położył dłoń na mojej szyi i objął mnie, tym samym przyciągając do siebie i pogłębiając pieszczotę. To było istne niebo. Wymienialiśmy pocałunki tak długo, dopóki nie zabrakło nam tchu.
      Oczywiście byłoby zbyt pięknie, gdyby nikt nam nie przerwał. Tym kimś był Krzysiek.

- Co wy ludzie zaginęliście w ak - przerwał swój monolog, kiedy zobaczył nas godzących się. - cji. -Dokończył po chwili. 

Szybko się od siebie oderwaliśmy i spojrzeliśmy na Ignaczaka. Ja jak to ja spaliłam buraka, bo jakżeby inaczej. 

- Krzysiu, nie masz za grosz wyczucia. - Zaśmiał się Wojtek. 
- To wy się tu... ten, a ja wpadnę później. - Zawtórował mu libero Asseco Resovii i wyszedł. 

Spojrzałam na Włodarczyka. Ten tylko wzruszył ramionami, ale cały czas się uśmiechał. 

- Nie wchodźcie na razie! Godzą się! - Usłyszeliśmy głośno mówiącego Igłę. 

Oboje parsknęliśmy potwornie głośnym śmiechem. Przytuliłam się do chłopaka, dalej się śmiejąc. Po chwili oboje wyszliśmy z łazienki z takimi bananami na ryju, jakbyśmy szóstkę w totka wygrali. Wszyscy się na nas patrzyli. Poczułam jak Wojtek splata mocno nasze dłonie. Kiedy na niego spojrzałam, ten puścił mi oczko. Zaśmiałam się pod nosem. 

- Co nas ominęło? - Spytał Włodarczyk, kiedy oboje usiedliśmy przy stole. 
- Jedzenie. - Zaśmiała się Iwona. 
- E czyli nic ciekawego. - Machnął na to ręką.

Spojrzałam na Kamilę. To ona go tam przysłała, wiedziałam to. Uśmiechnęłam się do niej. Wypiłam do końca swój napój.

- Powoli będziemy się tam zwijać, co? - Spytała Iwona.
- No trza by było. - Przyznał rację swojej żonie Igła.

     Gdy zapłaciliśmy za zamówione rzeczy, poszliśmy w stronę miejsca, gdzie miał się odbyć Mecz Gwiazd. Tym razem wszyscy rozmawialiśmy jak najęci. W tym czasie wyciągnęłyśmy od Iwony parę łatwych przepisów na zdrowe posiłki i ćwiczeń. Wszyscy dla jaj zaczęliśmy udawać typowych turystów i robiliśmy zdjęcia czemu popadnie. Włodi jak to Włodi strzelał milion seliafów z selfie sticka.

- Domcia. - Szturchnęła mnie przyjaciółka.
- Co? - Spytałam z uśmiechem.
- Jesteś zła?
- Nie. Teraz ci przyznaję, twój podstęp to był dobry pomysł.
- No widzisz. - Zaśmiała się.
- Co tam tak gadacie? - Spytał Wojtek.
- Obgadujemy Cię, - Pokazałam mu język.
- Rozumiem, że w samych superlatywach?
- Ta. - Zaśmiała się Kamcia, a ja razem z nią.
- Ooo widzę, że Cię to bawi, - Uniósł brew.
- I to jak.- Puściłam mu oczko.
- Osz ty. - Powiedział i zaczął mnie łaskotać.

Zaczęłam się śmiać wniebogłosy i wiercić. To wyglądało lepiej jak taniec szamana. Ludzie patrzyli się na nas jak na ludzi specjalnej troski. Siatkarz nie miał dla mnie żadnej litości. Ignaczakowie i Kamila zamiast pomóc wyciągnęli telefony i zaczęli nagrywać. Ludzie mocno pomocni.

- Dobra już dość! - Jęknęłam
- Poddajesz się? - Spytał.
- Tak. - Mówiłam, śmiejąc się.
- Niech Ci będzie. - Poczułam jak składa pocałunek na moich włosach. - Przegrzewasz się.
- Żebyś ty się nie przegrzał. - Uniosłam głowę.
- No już już. - Zaśmiał się i skradł mi szybko buziaka. - Ja się zdążę przegrzać podczas gry.
- To wiemy. - Poklepałam go po ramieniu. 

Kiedy doszliśmy do boiska, uzgodniliśmy, że ja i Kamila będziemy siedziały na trybunach. Usiadłyśmy sobie w drugim rzędzie mniej więcej po środku. Obserwowałyśmy jak jeszcze młodzicy dokańczali mecz. 

- Co tak myślisz? - Spytała.
- A nic. - Uśmiechnęłam się delikatnie. - Tak sobie.
- Martwisz się?
- Teraz jedynie egzaminami. Potem już z górki i wakacje. Tyle wygrać. - Spojrzałam na nią.
- Ooo patrz, gwiazdy wychodzą. - Zaśmiała się.

     Kiedy wyszli się rozgrzać dosłownie trzy czwarte tłumu zaczęło robić zdjęcia i kręcić filmiki. W końcu animator zaczął przedstawiać siatkarzy. W jednej drużynie byli Dominik Witczak z Grześkiem Boćkiem, a w drugiej Igła i Włodi.  Dla jaj Ignaczakowi podstawili leżaczek, żeby sobie usiadł. Potem powiedział kilka słów na temat tej imprezy i po kilku minutach rozpoczęła się gra.
     Oczywiście była to plażówka na wesoło. W pewnym momencie Bociek zniósł sędzinę z podestu i się zamienił z nią miejscami. Tam była taka rotacja składem, tyle humoru, że po prostu publika płakała ze śmiechu ze mną i Kamilą na czele. Najlepsze były sytuacje kiedy Wojtek oblewał nieprzyjemnym wzrokiem moją przyjaciółkę, a do mnie się szczerzył jak głupi do sera. Widząc to, po prostu zaczęłam się śmiać. Po nieco ponad godzinie mecz zakończył się zwycięstwem pomarańczowych czyli Wojtka i Krzyśka. Dzieciaki i wszyscy chętni mieli też okazję do wykazania się na piasku, grając właśnie z nimi.
    Po zabawach na piasku wszyscy kibice zebrali się wokół barierek na czele z nami. Co znaczyło jedno. Wszyscy chcieli zdjęcia i autografy. Na nasze nieszczęście stałyśmy obok dwóch napalonych hotek.

- Na pewno nas zapamięta, byłyśmy z tego całego tłumu najlepsze. - Odezwała się jedna.
- No pewnie! I do tego najładniejsze. W porównaniu z całą resztą. Błagam cię. - Prychnęła druga.
- O Jezu Włodarczyk do nas idzie! Jak wyglądam? Nie mogę wyjść jak idiotka przy nim!
- A ja? Kurcze musimy mieć dobrą bajerę. - Mówiła podniecona.

Spojrzałam na Kamilę z uniesioną brwią niczym Uriarte. Ta ledwo powstrzymywała się od śmiechu. Kiedy już był przy barierkach, spytał:

- Jak się podobało?
- Byłeś najlepszy! Z Tobą grać to jak wygrać życie! - pisnęła, jedna z nich, a ja się zaczęłam śmiać, bo to było do nas.

Włodarczyk patrzył taki nieco zdezorientowany na mnie i na Kamilę. Wzruszyłam bezradnie ramionami, bo dwie panienki dosłownie okupowały go słownie, mało co tam nie sikały.

- Weź go ratuj Szafraniec, bo psychicznie się załamie. - Szturchnęła mnie Kamila.
- Jo. - Odpowiedziałam. - Hej słoneczko. - Wyszczerzyłam do niego ząbki.
- Hej. - Od razu się od nich oddalił jak oparzony i podszedł do nas, po czym delikatnie mnie pocałował. - Dziękuję za ratunek. - Szepnął mi w usta.
- Nie ma za co. - Zaśmiałam się cicho.


Gdy zobaczyłam minę tych dwóch dziewczyn, prawie tam umarłam. Prawie musiały zbierać szczękę z podłogi.


- To ponowię pytanie. Jak się podobał mecz? - Zaśmiał się.
- Śmieszny. Z Kamilą płakałyśmy ze śmiechu. - Odpowiedziałam. - Zupełnie jak teraz.
- To nie było śmieszne. - Jęknął.
- Było. - Poparła mnie przyjaciółka z uśmiechem.
- Dużo wam zostało czasu? - Spytał.
- No z jakieś dwie godzinki mamy do pociągu, a co?
- Bo zaraz mamy krótką  konferencję w Dworze Artusa.
- Nie mamy wejściówek. Dzwoniłam do radia przez tydzień i nikt nie odbierał, a wczoraj gdy łaskawie odebrali powiedzieli, że już ich nie ma. - Mruknęła Kamila. - Więc lipa.
- Serio... Czy odbieranie telefonów, aż tak boli?
- Jak widać.
- To zajmie gdzieś tak z pół godziny, poczekacie?
- Jasne. Poszwendamy się po Starówce czy coś. - Uśmiechnęłam się. - No już uciekaj, kibice się niecierpliwią. - Uśmiechnęłam się do niego.
- No dobra. Tylko się nie zgubcie. - Cmoknął mnie w policzek na pożegnanie i poszedł.

Z uśmiechem odsunęłyśmy się od barierek. Widziałam jak te dziewczyny próbowały zabić mnie wzrokiem. W końcu udało nam się wydostać z tego tłumu, więc poszłyśmy w swoją stronę. Rozmawiałam z Kamilą o tej całej sytuacji. Było to dla nas śmieszne. Te pół godziny zleciało nam jak z bicza strzelił, więc pognałyśmy pod Dwór Artusa. Nie musiałyśmy długo czekać, bo dosłownie po paru sekundach zobaczyłyśmy Wojtka. 

- Ale żeś się zjarał. - Stwierdziłam po czerwonych jak rak ramionach i twarzy. 
- Zaczynam to odczuwać. - Zaśmiał się. 
- Chodźcie pójdziemy do drogerii po jakiś balsam czy coś, bo jutro nie będziesz w stanie żadnej koszulki założyć. - Powiedziałam i po chwili byliśmy w Rossmannie. 

Wzięłam balsam chłodzący po opalaniu i go kupiłam. Te zakupy zajęły nam dwie minuty. Po wyjściu od razu postanowiłam mu pomóc. 

- Dobra dawaj te ramiona, bo juto będziesz stękał z bólu. - Zaśmiałam się. 
- Twój nos. - Pokazał mi język. 
- Serioo? - Jęknęłam i szybko przejrzałam się w lusterku. - Niech to szlag. - Mruknęłam.
- Dwa Rudolfy się dobrały. - Moja przyjaciółka zaczęła się śmiać. 
- Dobra dawaj ten balsam, bo zaczynam coraz bardziej to odczuwać. 
- Już. - Z trudem powstrzymywałam śmiech.

Otworzyłam balsam i po chwili nasmarowałam jego ramiona. Chłopak musiał niemalże kucnąć, bo był żyrafą. Ja zaś nasmarowałam sobie nos i całą twarz, Kamila zrobiła to samo. Potem zrobiliśmy sobie spacer po Toruniu. 

- Dobra my będziemy uciekać, bo pociąg zaraz nam ucieknie. - Stwierdziłam, po tym jak spojrzałam na zegarek w telefonie.
- To może ja was odprowadzę, co? 
- A sam się nie zgubisz w drodze powrotnej? - Spytałam.
- Proszę Cię, ja? - Posłał mi znowu swój uśmiech. 
- No spoko. - Zaśmiałam się. 

Poszliśmy na stację Toruń Wschodni, bo było o wiele bliżej niż do Głównego. Podczas drogi siatkarz splótł mocno nasze palce. Spojrzałam na niego z uśmiechem. Kiedy dotarliśmy na peron, Włodarczyk od razu wyciągnął telefon i zrobiliśmy sobie grupowego selfiaka, a potem tylko ja z nim i to jeszcze jak całował mnie w czubek głowy. 

- Nasz pociąg jedzie. - Odezwała się Kamila.
- No dobra dziewczyny macie na siebie uważać. 
- Spoko, jak przyjedziemy to będzie jeszcze widno. - Zaśmiałam się.
- Ale i tak. - Powiedział z uśmiechem. - Jak tylko wrócę do Polski, to cię odwiedzę.
- Tylko, żebyś nie trafił na dzień egzaminu. 
- A kiedy masz? 
- 24 czerwca. 
- To po egzaminie. - Cmoknął mnie w czoło. - Dobra, to uciekajcie i napiszcie, czy dojechałyście.
- Jasne. - Uśmiechnęłam się. 
- A i Kamcia. 
- Co? 
- Nie odbieraj telefonu jak jesteś najebana, obie. - Parsknął śmiechem.
- Co? - Spojrzałam na przyjaciółkę nieco zdezorientowana. 
- Nie pamiętacie? 
- No chyba coś mi umknęło. - Zaczęłam się śmiać. - Boże co za wstyd. 
- No już. Lećcie. - Pogonił nas bo drzwi akurat się otworzyły. 

Kiedy wyruszyłyśmy w ich stronę, wróciłam się szybko i pocałowałam na pożegnanie. 

- Dobra teraz możesz iść. - Zaśmiał się chłopak i pomachał na pożegnanie, kiedy już wsiadłyśmy do pociągu. 

Szczerze miałam ochotę zabić Maćkowiak za to, że mi w ogóle nie powiedziała, ale gdyby to zrobiła, to nic z tych rzeczy się by nie wydarzyło i za to byłam jej wdzięczna. 

____________________________________________________________

Witam Was ponownie :)
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał i liczę na wasze opinie.
Z racji tego, że już jutro Wigilia, chcę życzyć Wam Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku i podziękować za niesamowity prezent w postaci 12000 wyświetleń! :)
Do zobaczenia wkrótce! :)

2 komentarze:

  1. Świetny, oby tak dalej! Czekam z niecierpliwością na następny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, oby tak dalej! Czekam z niecierpliwością na następny!

    OdpowiedzUsuń