sobota, 3 października 2015

Rozdział 9: Dałam nogę.

 Na początek chcę Was bardzo przeprosić za długą przerwę. Niestety blogger nie lubi ze mną za bardzo współpracować ostatnio, co spowodowało duże opóźnienie z rozdziałem. Mam nadzieję, że mimo wszystko jesteście tutaj i przeczytacie to, co jest poniżej :)
Do następnego! :)

_________________________________________________________



Kiedy już nasze twarze dzieliło parę centymetrów, zadzwonił w tym samym momencie mój  i jego telefon. DZIĘKI MAMO ZA PRZERWANIE NAJWAŻNIEJSZEGO I NAJLEPSZEGO WYDARZENIA W MOIM ŻYCIU, pomyślałam. 
Szybko odsunęliśmy się od siebie, po czym każde z nas odebrało telefony. Okazało się, że mama chciała się tylko upewnić, że wracam na noc do domu i nie mam żadnych planów. 

- Mam nadzieję, że Ci w niczym nie przeszkadzam. - Usłyszałam na koniec. 
- Nieeeeee! Skądże znowu. - Odpowiedziałam z nutą sarkazmu. 
- Dobra, tylko uważaj tam na siebie. - Dodała i się rozłączyła.

Spojrzałam na Włodarczyka. Ten też już skończył. Znowu mierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. Nastała bardzo niezręczna cisza. 

- To ten... ja chyba powinnam się już zbierać. - Odezwałam się w końcu. 
- Eee, jasne... To może Cię podrzucę? 
- Nie... Dam radę. SKM-ki nie gryzą. - Zaśmiałam się cicho.
- Na pewno? 
- Tak. - stwierdziłam.

Nie miałam zielonego pojęcia, czy tak właśnie miałam odpowiedzieć, ale na dziś chyba mi wystarczy. 

- Tooo. Do następnego razu? - spytał niepewnie, ale nadal z uśmiechem. 
- Do następnego. - potaknęłam, odwzajemniając gest. 

Chwilę tak staliśmy. Siatkarz ponownie się do mnie zbliżył. Znowu spojrzał mi w oczy tak, że zniknął cały świat. Hipnotyzował mnie swoimi oczyma. Kiedy znowu zaczął się zbliżać, w ostatniej chwili odsunęłam się. Nie czułam się chyba na to gotowa. 

- Eee. Cześć. - powiedziałam szybko i zwinęłam się z tej plaży tak szybko jak się tylko dało. 

Zostawiłam go tam kompletnie samego. Ja sama nie wiedziałam, gdzie mam się kierować, bo Sopotu za cholerę nie znałam. Ale że telefony miały GPS, to sobie poradziłam. Kupiłam szybko bilet i poszłam na stację. Jako że pociąg do Głównego miałam dopiero za pół godziny, miałam sporo czasu do przemyśleń. Jednak pierwsze co zrobiłam, to zadzwoniłam do Maćkowiak. 

- No i jak tam randka? - To było pierwsze, co od niej usłyszałam.
- Daj spokój. Żadna randka. - Zaczęłam dość cicho. 
- To opowiadaj, jak było?! 
-  Spokojnie. - Zaśmiałam się pod nosem. - Zabrał mnie do knajpy przy Molo, ogólnie było dużo śmiechu, potem poszliśmy na Molo i plażę. I wtedy zaczęły się schodki... 
- Co się stało?! - Krzyknęła z taką skalą, że odsunęłam telefon od ucha. 
- No bo... Chciał mnie pocałować.
- I co pocałowaliście się?! Jak było?! Obślinił cię?! - Dopytywała.
- Nie! - Parsknęłam śmiechem. - Mama do mnie zadzwoniła, do niego ktoś też. - Dodałam. - Do niczego nie doszło. Niedługo po tym przyszedł czas pożegnania... Stara jakie on ma oczy... - jęknęłam.
- I wtedy Cię pocałował?!
- Nie! - Niemalże krzyknęłam. - W ostatniej chwili odsunęłam się i dałam nogę.
- Ty idiotko!
- No co!? Znam go tak osobiście drugi miesiąc, a cztery razy widziałam go na oczy! Już nie mówię o tym, że jest cholernie czarujący i przystojny, temu nie zaprzeczę. Ale nie byłam gotowa, to znaczy byłam, myślałam, że byłam, ale dałam dyla.
- Zostawiłaś go samego? - Usłyszałam, jak przyjaciółka walnęła się czoło. - Głupia jesteś, może by coś wyszło...
- Może tak, a może nie. - Przerwałam jej. - Nie wiem...
- O MÓJ BOŻE! O MÓJ BOŻE! - Wydarła się.
- Jezus Maria pali się?!
- Piechocki! Kacper! ODPISAŁ MI, ROZUMIESZ?!
- No co ty?! Co ty mu napisałaś? - Wykorzystałam sytuację i zmieniłam temat.
- Nie ważne, muszę kończyć! - pisnęła i się rozłączyła.

Zaśmiałam się do siebie i schowałam telefon. Po chwili musiałam go znowu wyjąć, bo miałam powiadomienie. Ktoś miał słabe wyczucie czasu. Kiedy otworzył mi się Instagram zamarłam.

"Moje włosy ucierpiały, ale skoro Domcia twierdzi, że tak lepiej, to chyba coś w tym jest😂 #włosynastrusia #takamoda #cozrobisz
 Kiedy przeczytałam ten opis i zobaczyłam nasze selfie, zaczęłam się śmiać, ale myślałam, że zejdę na zawał.
Kiedy wsiadłam do pociągu, nadal rozmyślałam o tym wszystkim. To było takie nierealne.

*

Minęło już kilka dni odkąd się spotkaliśmy. Zdążyłam pójść na mecz Lotosu Trefla i Asseco Resovii, ale nie nim za bardzo nie kontaktowałam, bo Włodi. W ogóle nie ogarnęłam sytuacji na tym meczu. Z tego co pamiętałam Sovia wygrała 3:1 i była coraz bliżej Mistrzostwa Polski.
Od tamtej pory nie miałam z nim jakiegoś konkretnego kontaktu. A czego się mogłam spodziewać, po tym jak tak pięknie spierdzieliłam na pociąg. Jedynie w grę wchodziły snapy z my story. Nic więcej. Oj Domcia nie postarałaś się. 
Moje stopnie jakoś się nie zdążyły poprawić. Wręcz przeciwnie. Zdążyły się nawet pogorszyć, co znaczyło, że będę miała dość solidny szlaban na wyjścia i mecze, a w szczególności ten jeden, który był 28 maja. Czyli Polska-Rosja.
Byłam w drodze do szkoły. Nagle poczułam jak ktoś mnie szturcha. Zdjęłam leniwie słuchawki.

- Dzień dobry. Bilet do kontroli proszę. - Usłyszałam faceta w sztruksach.

Zaczęłam szukać nerwowo portfela w swojej torbie. Zbladłam, kiedy uświadomiłam sobie, że zostawiłam go w swoim pokoju na biurku. To się nie działo naprawdę.

- Eee. Chyba... chyba nie mam, poczeka pan jeszcze przeszukam torbę dokładnie. - Wydukałam.

To było dość niezręczne, kiedy jakiś typ stał nad tobą jak kat, a ludzie się gapili na ciebie jak na zbrodniarza. Merdałam ręką w tej torbie jak jakiś debil i szukałam desperacko chociażby jednorazowego biletu. Zrezygnowana się poddałam.

- Wie pan co... Chyba jednak niestety nie mam. - Mruknęłam zażenowana.

No pięknie Dominika, mama będzie miała kolejny powód do dumy. 

- No to wypisujemy mandacik. Dowód osobisty poproszę. - odpowiedział.

Nigdy w życiu nie dostałam jeszcze żadnego mandatu. Ręce zaczęły mi się potwornie trząść  i poczułam, jak robi odmawiają mi posłuszeństwa. Chwyciłam się mocniej rurki.

- Halo proszę pani wszystko w porządku? - spytał widząc, że ledwo stoję.
- Tak, tak. - odpowiedziałam szybko.
- Jest pani pewna?
- Chyba nie do końca. - odpowiedziałam, kiedy poczułam, że żołądek wywraca mi się do góry nogami.

Kiedy tramwaj się zatrzymał, wyszłam razem z kontrolerem na świeże powietrze. To wszystko było z nerwów.

- Marek weź zadzwoń po pogotowie. - Powiedział do swojego kolegi, który wypisywał mandat innemu chłopakowi.
- Co się dzieje?
- Dziewczyna zaraz zemdleje.
- Nie trzeba naprawdę. - Sprzeciwiłam się.
- Ledwo stoisz na nogach. Usiądź sobie. - Polecił.

Pomógł usiąść mi na ławce. Zacisnęłam dłonie na belkach tak mocno, że knykcie zbielały. Wzięłam głęboki oddech. Mimo moich sprzeciwień po paru minutach usłyszałam faceta mówiącego.

- Proszę o przysłanie karetki na przystanek tramwajowy Uniwersytet Medyczny w stronę Wrzeszcza. Zasłabła dziewczyna. Około 19 lat.

I tyle ze szkoły było na dzisiaj. To był jakiś kiepski żart. Kiedy wstałam, od razu kolana mi się ugięły pod nogami i padłam jak kawka.

*

Obudziłam się w szpitalu podłączona do wszelkiej możliwej aparatury. Światło lamp okropnie mnie raziło. 

- No Domcia, żeś się wkopała teraz. - Usłyszałam swojego wujka, który był w mundurze. 
- Co mnie ominęło? - Spytałam i się ostrożnie podniosłam. 
- Ustalanie twojej tożsamości. - Odpowiedział. 
- Mam przechlapane, co? 
- Nie aż tak. Rodzice są już w drodze, a mandat gapo unieważniony. Szkoła też powiadomiona. I pytanie. Kto to Włodi? Z serduszkiem? - Spojrzał na mnie znacząco. 
- Eeee. - Zaśmiałam się nerwowo. - Skąd wiesz? 
- Bo wypisuje do ciebie od godziny lub dwóch, to w końcu zadzwoniłem do tego amanta i powiedziałem, że chwilowo nie możesz rozmawiać. 
- A powiedziałeś mu, że jesteś moim wujkiem? 
- Tak i dodałem, że jestem z policji. - Zaśmiał się, a ja go walnęłam w ramie. 
- Jezu co za patologia - Westchnęłam, śmiejąc się. 
- A teraz młoda gadaj, co jest grane, co się wydarzyło. 
- No chciał mi mandat wypisać kanar jeden no i nagle zaczęło mi się robić słabo i niedobrze i potem na przystanku padłam. I tyle mnie widzieli. - Mruknęłam. 
- Czyli z nerwów cię tak poniosło? 
- Jo chyba grawitacja mnie przyciągnęła i to z impetem. 
- Domcia, nie strasz nas tak więcej, błagam, bo już zdążyłem osiwieć. 
- Nie ma tragedii - Puściłam mu oczko. 

Nasze śmiechy nie trwały długo, bo wszedł lekarz razem z rodzicami. Ta cała akcja, jak mój wujek myślał, wynikła z nerwów i to dość solidnych. Od rodziców dostałam niezły opiernicz, za całą szopkę, ale na szczęście wujek przyszedł mi z pomocą i stanął po mojej stronie tak samo lekarz. 

- No dobrze, dajmy pacjentce odpocząć. 
- Doktorze, a długo tu będę? 
- Zostawimy panią na obserwacji na wszelki wypadek jeszcze na jeden dzień. 

Potaknęłam i zostałam sama po chwili. Wzięłam telefon do ręki. Miałam zawaloną skrzynkę od mojej kumpeli z pytaniami, gdzie jestem. Na to wszystko dodałam tylko snapa z kciukiem w dół i z podpisem

"Zamiast szkoły mam szpital - marzenie👌"

i dodałam na my story i wysłałam do Kamili i Natalii. Tego epizodu nie było w planie, o nie.